|
|||
|
Świadectwo, Nigdy nie porzuciłam wiary w Boga, choć jako nastolatka przestałam postępować zgodnie z Jego wolą. Przestałam się modlić, uczestniczyć w Mszach świętych, a zaczęłam palić papierosy, pić alkohol, okłamywać bardzo bliskie mi osoby, wreszcie doszło do świętokradzkich Komunii św. I przyszedł rok 1998. Przechodziłam z jednych zajęć akademickich na drugie i na przejściu dla pieszych najechał na mnie samochód. Jechał za szybko. Miałam połamane obydwie nogi, pozrywane więzadła w kolanach. Ponieważ uderzyłam głową we wspornik pomiędzy boczną i przednią szybą, koniecznością stało się odbarczenie mózgu – lekarze musieli na pół roku usunąć górną część czaszki („berecik” jaki noszą biskupi). Później na nowo ustawiono moją kość, która przez ten czas, utrzymywana w odpowiednich warunkach, czekała na mnie w szpitalu. Od samego początku groziła mi śmierć. Wielokrotnie ratował mnie Pan Bóg – z pomocą lekarzy i osób, które modliły się w mojej intencji, zwłaszcza mamy. Ona zawsze starała się być jak najbliżej mnie, nawet kiedy inni powtarzali, że to już koniec (przez pierwsze 2 i pół miesiąca byłam w śpiączce). Lekarze sądzili, że do końca życia będę sparaliżowana, nie odzyskam mowy i sprawności intelektualnych. Dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych i sytuacji bez wyjścia. Tylko Jego Miłosierdziu zawdzięczam wyzdrowienie i powrót do normalnego życia. Półtora roku od wypadku ukończyłam studia. Mam pracę, co prawda nie na cały etat, co byłoby dla mnie fizycznie zbyt trudne, ale za to w wyuczonym zawodzie psychologa. Po tym wypadku wróciłam do Pana Boga i jestem zjednoczona z Nim mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Odkryłam moc modlitwy i Eucharystii, zwyczajne ofiarowywanie Bogu swoich radości i smutków. Jezus Miłosierny, który jest mi szczególnie bliski, jest moim największym Przyjacielem. Zmieniłam się na lepsze, choć ciągle tak bardzo daleko mi do doskonałości. Modlę się co rano tymi słowami: Boże, dziękuję Ci, że zostawiłeś mnie przy życiu, że do Ciebie wróciłam. Pragnę żyć zgodnie z Twoją wolą i wypełnić powołanie, do którego mnie wzywasz. Cieszę się życiem, które jest Twoim darem. Proszę Cię o pomoc w pracy i w rehabilitacji. Życzę wszystkim, by jak najszybciej odkryli, jak wielkim skarbem jest wiara w Boga nie musząc, jak ja, przechodzić przez tak tragiczne wydarzenia. Agnieszka Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|