|
|||
|
Świadectwo, Zaskoczył mnie list Renaty z numeru 1/2002 pt. „Chciałam zabić własne dziecko”. Poczułam, że Jezus odpowiedział na podobny mój problem, wkładając w moje ręce czasopismo akurat z tym artykułem. Myślałam, że to tylko ja na świecie mam taki kłopot. Wstyd mi było komukolwiek się zwierzyć, więc opowiadałam o swoim problemie tylko Panu Jezusowi podczas modlitwy. Nie miałam odwagi pójść do spowiedzi i wyznać swój grzech. Rzecz w tym, że mam już gromadkę dzieci i niezaradnego męża, w którym nie mam wsparcia, który często jest bez pracy. A przy ostatniej ciąży nasłuchałam się tylu przykrych uwag od lekarza, od położnych i od rodziny męża, że jak tak można?, gdzie wy macie rozum?, a nie mogła tu być spirala? Położne zachęcały słowami: My nosimy wszystkie i też chodzimy do kościoła. Nasłuchała się pani bzdur, że to jest środek wczesnoporonny… Załamana, nie mając wsparcia w mężu, postanowiłam, że po porodzie założę spiralę. Nawet – niemądra – odłożyłam pieniądze na ten haniebny cel, choć jest nam finansowo ciężko. Po porodzie założyłam tę wkładkę i nie myślałam już o niej za wiele. Zaczęło się coraz bardziej nie układać w naszym małżeństwie. Bezrobocie męża i wieczne długi – okoliczności sprzyjały obwinianiu się za brak tego, czy owego w domu. Na dodatek opóźniała mi się miesiączka... W nocy, przed wyznaczoną wcześniej wizytą u ginekologa, śniła mi się Maryja, bardzo smutna, i cały orszak sióstr zakonnych, idących parami do kościoła po to, by pomodlić się za mnie. Lekarz potwierdził moje wcześniejsze przeczucia – ciąża. Podobnie, jak Renata z przytoczonego świadectwa, rozpłakałam się. Ten ginekolog nie proponował mi aborcji, lecz w moim umyśle zagościła taka zła myśl. Przypominał mi się także sen, więc nawet nie wypowiedziałam głośno swego zamiaru. Bałam się wrócić do domu. Tak, jak sądziłam, mąż zrzucił całą winę na mnie, że źle się zabezpieczyłam. Nie pomyślał wcale, że się boję, bo ta spirala jest we mnie i na pewno zagraża życiu naszego bezbronnego dziecka. Nie odzywał się do mnie przez kilka dni. Uważał, że przeze mnie nie damy sobie rady. Wiara pomogła mi przetrwać najtrudniejsze chwile. Koronką do Miłosierdzia Bożego błagałam Jezusa o siłę przetrwania, o zdrowie dla dziecka, o przebaczenie za mój grzech założenia spirali, o pracę dla męża. Nie czekałam długo. Po miesiącu mąż otrzymał propozycję pracy, którą przyjął natychmiast. Myślę, że wszystko zaczyna się układać. Choć boję się rozwiązania. Świadectwo Renaty podniosło mnie na duchu. Może i moje dziecko urodzi się zdrowe? Może z mężem zaczniemy się rozumieć? Proszę was o modlitwę. Eliza Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|