|
|||
|
Świadectwo, Mam na imię Marta, mam 24 lata, jestem fizjoterapeutką. Bardzo długo nosiłam się z zamiarem napisania do was z podziękowaniem dla Jezusa Miłosiernego za dar uzdrowienia. Teraz zdecydowałam się i liczę na to, że mój ukochany Anioł Stróż poprowadzi moją dłoń tak, abym jasno i prawdziwie opisała moją historię. Ja wiem, że to On tego dokonał. Do dziś dnia nic mi nie dolega. W tym wszystkim Jezus pokazał mi Swe prawdziwe oblicze. On taki po prostu jest. Przychodzi cicho, nie wiedzieć kiedy, i leczy rany. Pokazał mi naprawdę, że On rzeczywiście jest ze mną w każdej chwili i pewnie uzdrowił mnie już w tym momencie, gdy wypowiadałam proszące słowa, a uświadomił mi to dopiero później, abym bardziej uwierzyła, że On nie liczy na aplauz. Wcześniej myślałam sobie, że jeśli kiedyś będę uzdrowiona, to jakoś tak spektakularnie – podczas Eucharystii, z modlitwą o uzdrowienie lub podczas modlitwy wstawienniczej, gdy wokół mnie będzie dużo ludzi. A On, Sam Bóg, przyszedł do mnie tak cichutko, że nawet nie poczułam chwili, w której dotknął mojej choroby. Jezus pokazał mi jaki jest, taki cichy. Przyszedł do mnie w normalnym dniu, gdzieś poza moim rodzinnym domem, daleko od kraju, i nie czułam żadnych dreszczy, ani ciepła. Rozumiem teraz, że chciał, abym dobrze opiekowała się dziadkiem Augustem, abym z nim była. Bez Jezusa nie wytrwałabym nawet kilku dni, nie mówiąc już o trzech miesiącach. Dzięki Ci, Panie Jezu. Jesteś Wielki. Za każdym razem, gdy mówiłam komuś o tym wydarzeniu, czułam, jak Pan przez moje świadectwo porusza serca tych osób. Pierwszy raz powiedziałam o tym synowi i żonie Opy – byli wzruszeni i coś w nich drgnęło. Chwała Tobie, Miłosierny Jezu. Marta Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|