Articles for Christians at TrueChristianity.Info. O wychodzeniu z uzależnień seksualnych Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
O wychodzeniu z uzależnień seksualnych
   

Autor: Jan Bilewicz,
Miłujcie się! 2/2002 → Młodzież



Cześć! I znowu mamy święta. Życzę Wam wiele radości ze zmartwychwstania Chrystusa! Mam nadzieję, że świętujecie także swoje własne zmartwychwstanie. Nie w sensie dosłownym, ale takie zmartwychwstanie do lepszego, piękniejszego, szlachetniejszego życia po 40 dniach pracy nad sobą. Kontynuujcie ten wysiłek. To, co złe musi obumrzeć, aby mógł „narodzić się” nowy człowiek.

 W ostatnim liście pisałem o dużym problemie ostatnich czasów, a mianowicie o uzależnieniach seksualnych. Erotomania, albo jeszcze inaczej mówiąc – seksoholizm, to sytuacja, w której ktoś nie potrafi kierować swoim życiem, a kieruje nim pożądanie, tak jak alkoholikiem kieruje alkohol, a narkomanem narkotyki.

Oparłem się – jak pamiętacie – o ważną książkę amerykańskiego terapeuty, Patricka Carnesa, pt. „Od nałogu do miłości” (Harbor Point Sp. z o.o., Media Rodzina, Poznań 2001), który właśnie zajmuje się leczeniem seksoholików (w USA są ich już miliony). Książka z kolei została napisana w oparciu o wypowiedzi około

tysiąca zdrowiejących erotomanów po kilku latach terapii. Mówi się także o nich – „trzeźwiejący”, tak jak o alkoholikach. Trzeźwieją z erotycznego „haju”, który spowodował zmiany w biochemii mózgu i, w rezultacie, uzależnienie.

Tak jak alkoholizm czy narkomania niszczy człowieka fizycznie, psychicznie, duchowo, materialnie, podobnie i erotomania. Im cięższe uzależnienie, tym bardziej destruktywne skutki. Pożądliwość nie ujęta w karby, a przeciwnie – karmiona przez fantazje, pornografię, masturbację itp., rozrasta się z czasem jak tkanka rakowa.

 

W ślepym zaułku

Zacytuję jedno ze świadectw przytoczonych w książce – Marka. Bardzo wcześnie rozpoczął masturbację. Pierwszy stosunek seksualny odbył z prostytutką, kiedy miał 16 lat. Jeszcze przed maturą wpadł w schemat zdobywania i porzucania dziewcząt. Po 5 latach „zaliczania” partnerek i równoczesnej masturbacji ożenił się i na jakiś czas te zachowania ustały. Potem na nowo powrócił do obsesyjnej masturbacji. Onanizowałem się wszędzie, gdzie się dało – pisze. (Jak widać, nałogi nie kończą się w momencie zawarcia ślubu.)

W 31. roku życia, po skończeniu studiów, uzależnienie przeniosło się na nowy, nieznany dotąd grunt. Zaczął interesować się mężczyznami. Miałem kochanka za kochankiem. Wyrobiłem sobie zdolność wyławiania „obiektów” na ulicy, więc nie musiałem nawet wchodzić do miejsc, gdzie spotykają się geje. Zacząłem poznawać sklepy porno i zamawiać męskie prostytutki. Jeśli ich nie było, szedłem do agencji i brałem panienkę... Mój „ostatni” obiekt wyciągnął ode mnie ok. 30 tys. dolarów. Nie byłem zamożny. Ten nałóg kosztował mnie fortunę. Co dzień traciłem całe godziny na gonitwę za „obiektami”, na kabiny porno, podrywanie, masturbację lub molestowanie żony.

Trudności zaczęły przygniatać Marka. Ścigały go banki, przynosił do domu choroby, pił... Chaos w jego życiu narastał. Jak inni leczący się erotomani, w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że stoi w obliczu katastrofy, jednak nie był zdolny porzucić nałogowych zachowań.

 

Może wydaje Ci się, że im więcej seksu w życiu, tym jest ono przyjemniejsze?... Iluzja! Nałogi dają mało przyjemności a dużo, dużo problemów. Uzależnieni seksualnie nie wiedzą nawet, na czym polega radość normalnego współżycia seksualnego. Mówią, że dopiero po uleczeniu mogli jej doświadczyć. Zaspokajanie uzależnienia a współżycie w wolności wewnętrznej to dwie całkowicie różne rzeczy.

 

Ważne dla nas świadectwo dał pewien prawnik. Został aresztowany za napastowanie seksualne nieletnich. Na konferencji prasowej powiedział, że władze muszą znaleźć sposób na zamknięcie sklepów z pornografią i położenie kresu jej produkcji. Pornografia – dodał – jest bezwzględnie uzależniająca i niszczy życie ludzi i rodzin. Potwierdza to ankieta P. Carnesa: 40% zdrowiejących z erotomanii mężczyzn i 79% kobiet stwierdziło, że pornografia miała decydujący wpływ na rozwój ich uzależnienia.

W wywiadach często poruszana jest smutna prawda, że cała kultura sprzyja uzależnieniom seksualnym. Nasza kultura – pisze ktoś – jest nastawiona na produkcję ludzi uzależnionych, a potem potępia ich, że tacy są.

Wymieńmy niektóre konsekwencje uzależnień seksualnych:

Wiele uzależnionych seksualnie osób ociera się o śmierć lub ginie – wskutek wypadków, przemocy, samobójstw, chorób. Erotomani widzą w AIDS chyba naj

bardziej zgubne następstwo swojego uzależnienia.

97% ankietowanych stwierdziło utratę szacunku czy wręcz pogardę dla siebie.

91% cierpiało na poczucie skrajnej beznadziejności lub rozpaczy.

72% miało obsesyjne myśli samobójcze.

79% mówiło o poważnym obniżeniu produktywności w pracy lub nauce.

Dla 58% uzależnienie oznaczało duże problemy finansowe.

Wielu (40%) przeżyło utratę swojego współmałżonka, a większość (70%) miała ciężkie problemy małżeńskie.

59% dokonywało czynów grożących aresztowaniem, a 19% kończyło w areszcie.

Popatrz, mają tyle seksu, a równocześnie doświadczają skrajnego poczucia beznadziejności i rozpaczy, obsesyjnych myśli samobójczych.

 

Leczenie erotomanii

Amerykańskie grypy terapeutyczne zajmujące się uzależnieniami seksualnymi zaadaptowały na swoje potrzeby program Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików (AA). Może on być stosowany w każdym uzależnieniu. Jest to program – jak zobaczysz – duchowy. Uzależnienia zabijają życie duchowe i odwrotnie, trzeba odbudować swoje życie duchowe, by wydobyć się z uzależnienia. Poddający się terapii musi przejść poszczególne „kroki”, czyli etapy przywracające mu wolność.

W kroku pierwszym uzależniony uznaje, że jest bezsilny wobec nałogu i że przestał kierować swoim życiem. W kroku drugim musi uwierzyć, że „Siła” większa od niego samego i tylko ona może przywrócić mu zdrowie. (Program AA skierowany jest do ludzi różnych religii, dlatego mówi się w nim o „Sile wyższej”. Dla chrześcijanina jest nią Bóg, Jezus Chrystus, Zbawiciel świata, czyli ten, który zbawia, uwalnia od złego. Jezus, który mówi o sobie: Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni (J 8, 36). W kroku trzecim i czwartym należy powierzyć Bogu swoją wolę i życie, następnie zrobić gruntowny rachunek sumienia wyznając swoje błędy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi. W kolejnych dwóch krokach uzależniony staje się całkowicie gotowy, aby Bóg uwolnił go od wszystkich wad charakteru i prosi o to uwolnienie w pokorze. Następnie robi listę osób, które skrzywdził i zadośćczyni

wszystkim, wobec których jest to możliwe. Krok dziesiąty wzywa do robienia częstego rachunku sumienia i wyznawania popełnionych błędów. W kroku jedenastym dąży się poprzez modlitwę i medytację do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, prosząc jedynie o poznanie Jego woli oraz o siłę do jej pełnienia. Ostatni krok mówi o dawaniu świadectwa o swojej drodze.

Nawiasem mówiąc, gdybyś szukał dowodów na istnienie Pana Boga, zachęcam Cię do pójścia na spotkanie AA i do posłuchania, co mówią ludzie. Opowiedzą Ci, że byli na dnie, zdruzgotani, na krawędzi życia i śmierci, i o tym, jak ich życie zaczęło się zmieniać, kiedy zwrócili się ku Bogu. Powiedzą Ci, że On jest rzeczywiście dobrym Ojcem i nie jest to tylko jakaś teoria, ale wiedzą to z własnego doświadczenia, bo to właśnie On ich podźwignął. Nikt inny, nie tabletki, nie terapeuci, nie sami siebie własnymi siłami, ale zrobił to Bóg.

Wytrwałe budowanie relacji z Jezusem, naszym Zbawicielem, jest także podstawą zdrowienia erotomanów. Liza z Atlanty tak mówi: Nie da się tego wytłumaczyć uzależnionym na początku, ale Wielka Księga AA dwukrotnie powtarza, że jeśli chcemy utrzymać dobrą kondycję duchową, musimy wygospodarować sobie czas na codzienną modlitwę i medytację. Jeżeli widzę, że dana osoba nie robi każdego dnia czegoś dla poprawy własnej kondycji duchowej, wiem, że jej zdrowienie jest poważnie zagrożone. Trzeba podać tę prawdę ludziom, którym sponsorujesz (Każdy leczący się ma swojego opiekuna, czyli „sponsora”) lub których spotykasz w swojej grupie, sprowadzając ją do czegoś bardzo prostego, np. każdego dnia rano mów: „Boże, pomóż mi dobrze przeżyć ten dzień”, a wieczorem mów: „Dziękuję Ci, Panie” – niezależnie

jaki ten dzień był.

Musisz ich zachęcać do tego, by rozmawiali z Bogiem jak z przyjacielem, aby stało się to ich nawykiem, niezależnie od tego, czy wierzą w Boga czy nie. Z czasem sami zauważą, co się z nimi dzieje, kiedy tak postępują.

Oczywiście! Modlitwa zmienia człowieka. Jest to pierwszy znak otwarcia się, powiedzenie Panu Bogu: Jesteś dla mnie ważny, potrzebuję Ciebie. I należy to robić obojętnie, czy się wierzy czy nie. W ten sposób budzi się wiarę, ktora obumarła, po może wielu latach zaniedbań. Do żywej wiary, do odczuwalnego spotkania z Chrystusem, do zażyłej, przyjacielskiej rozmowy z Nim, człowiek musi się

przebijać z uporem, z wysiłkiem.

Kilka rad dla wszystkich

W książce P. Carnesa znajduje się sporo rad dla zdrowiejących erotomanów, wypracowanych zresztą przez nich samych. Są one z pewnością również bardzo cenne dla tych, którzy walczą z takimi uzależnieniami seksualnymi, które nie wymagają leczenia w grupach terapeutycznych. Niektóre zaś są pomocne po prostu w zachowaniu czystości. Oto kilka z nich:

Uzbieraj sobie długi okres celibatu (czyli pełnej wstrzemięźliwości seksual

nej). Dla większości zdrowiejących erotomanów priorytetem jest doświadczenie życia w celibacie. Ten okres pozwala rozpoznać mechanizm uzależnienia, oprzytomnieć, dojść do siebie, poczuć w sobie trochę nowej energii i duchowego życia.

Wiedz, że twój opór przed celibatem jest czymś normalnym. Możesz z początku czuć złość lub urazę. To nic dziwnego. Ludzie rzadko odczuwają wdzięczność w obliczu wyrzeczeń i ciężkich prób powodujących poważne zmiany w ich życiu, prawda?

Patrz na celibat jak na bezcenny, twórczy czas, a nie koniec świata. To okres tylko dla ciebie. Da ci możliwość skupienia się na twoich najważniejszych problemach. To nie wyrok, pokuta lub koniec wszelkiej seksualności. Przeciwnie, właśnie celibat pozwoli ci w pełni uświadomić sobie i przeżywać twoje seksualne „ja”.

Miej cierpliwość do siebie. Nie gnęb się potknięciami. Jeżeli przydarzy ci się wpadka, przekształć ją w pouczające doświadczenie i nie powtarzaj jej. Bądź dla siebie łagodny i wspierający. Twój wstyd będzie cię skłaniał do karania i potępiania siebie, co uczyni cię jeszcze bardziej podatnym na kolejne upadki.

Zaakceptuj siebie jako istotę seksualną. Seks nie jest czymś brudnym i złym. Ucz się odróżniać przeżywanie twojej seksualności od używania erotomanii. Trzeźwość dotyczy uzależnienia, nie seksualności. Przyjmij ją, a nie wypieraj jej się.

Pamiętaj, że wiele rzeczy z czasem się zmienia. Twoje odczuwanie i przeżywanie seksualności będzie ulegać wyraźnym zmianom w toku zdrowienia. Należy dać sobie czas na ten proces.

Znajdź sobie nieerotyzujące pasje. Na

pewno masz jakieś hobby, ulubiony sport czy inne zajęcie, które się liczy. Rozwijaj te sfery aktywności, aby mogły być dla ciebie zdrową przeciwwagą dla nałogowych zachowań.

Troszcz się o siebie. Zażywaj ruchu, ćwicz, spaceruj. Miej czas na wypoczynek. Sprawiaj sobie bezpieczne przyjemności. Przebywaj na łonie natury, ciesz się dobrą, wyciszającą muzyką, towarzystwem dobrych przyjaciół, opiekuj się jakimś zwierzakiem, zachwycaj pięknem gór, lasów, podziwiaj gwiazdy.

Pracuj nad „budowaniem granic”. Zrób listę dwuznacznych lub niebezpiecznych zachowań, sytuacji, okoliczności, ludzi. Postanawiasz ich unikać, ponieważ zagrażają twojej abstynencji, zdrowieniu i duchowemu rozwojowi. Granice kierują cię w stronę bezpieczeństwa i wzrostu. Złamanie którejś z nich nie oznacza wpadki, a tylko potrzebę ponownego skupienia się na tym, co dla ciebie najważniejsze i konieczne.

 

Na liście można umieścić takie punkty:

1. Zachowam dystans w stosunku do dziewcząt, których ubiór lub zachowanie działają erotyzująco na moją wyobraźnię.

2. Zrezygnuję z oglądania telewizji po godz. 20.00.

3. Będę unikał towarzystwa, gdzie rozmawia się zbyt swobodnie na tematy seksualne, itp.

Innymi słowy, unikaj „zapalników”. Zidentyfikuj okoliczności, osoby i wewnętrzne stany, które mogą wyzwolić w tobie reakcję pożądania. Miej respekt przed swoją słabością i unikaj tych wyzwalaczy. Bądź świadomy rzeczywistości. Nie pozwalaj sobie na destruktywne fantazje.

Poszukaj sobie duchowego przewodnika.

Nie trzymaj pożądań w tajemnicy. Ukrywanie ciągot i pożądań tylko je wzmaga. Kiedy trapią cię pokusy, idź do ludzi, którym ufasz i mów, abyś nie został sam z tymi impulsami.

Unikaj poczucia, że jesteś ofiarą. Jesteś bezsilny wobec nałogu, ale masz moc decydować w sprawach dotyczących twojego zdrowia.

Pamiętaj, że program zaczyna się z chwilą, gdy uświadamiasz sobie, że bez rozwijania duchowości nie wyzwolisz się z erotomanii. Zakoduj sobie, że życie duchowe jest podstawą, a nie dodatkową opcją.

Czyń regularny, codzienny wysiłek. Kluczem do życia duchowego jest

wytrwałość i stałość. Codzienne pory i rytuały zakotwiczą cię w stabilności i pomogą w stopniowym wewnętrznym wzroście. Poprzez te praktyki nawiązujesz kontakt z Bogiem. To daje ci siłę, wiarę i odporność w sytuacjach, które tego wymagają – twój duchowy akumulator będzie naładowany.

Znajduj czas na refleksję. Duchowość dotyczy spraw o fundamentalnym dla ciebie znaczeniu – temu, co nadaje twojemu życiu wartość. Określ sposoby pomagające ci w odkrywaniu znaczenia i sensu życia. Zapisywanie myśli, prowadzenie dzienniczka, czytanie i medytacja, liturgia, rekolekcje, modlitwa – to czynności, które powinieneś włączyć do porządku dnia albo cyklicznych rytuałów.

 

Seksualne zdrowienie i przemiana następuje powoli i stopniowo, nie jest czymś nagłym i olśniewającym. Powstrzymaj się i pozwól działać Bogu. Ufaj cierpliwie. Wierz w to, na co masz nadzieję. Powoli, ale wytrwale! Od siebie dodałbym jeszcze dwie następujące rady:

Z pożądliwymi myślami i wyobrażeniami, które pojawiają się w twojej świadomości, nie walcz wprost na zasadzie „za wszelką cenę muszę je stłumić”. Kiedy się pojawiają, spokojnie odwracaj od nich uwagę, kierując ją na bezpieczne tematy i wyobrażenia.

Niezastąpioną rolę w walce o czystość oprócz modlitwy spełniają sakramenty: Spowiedź i Komunia św. Regularnie się spowiadaj i jak najczęściej przystępuj do Komunii św. W spowiedzi mów także o pokusach, wyznawaj grzechy popełnione myślą. Zwłaszcza w momentach, kiedy nasila się wewnętrzna walka, traktuj sakramenty jako coś wyjątkowo pomocnego. Modlitwę także. Zwiększaj sobie stopniowo czas poświęcony na nią.

 

Nowa seksualność

Czystość przedmałżeńska w myślach, słowach, uczynkach? Oczywiście! Popatrz!

Trzeba nauczyć się przezwyciężać „na

turalne” skłonności do gniewu, aby stać się łagodnym, cierpliwym, uprzejmym. Co by to było, gdybyś stale ulegał skłonności do gniewu, albo jeszcze poszukiwał bodźców, żeby go pobudzić... Trzeba nauczyć się przezwyciężać „naturalną” skłonność do lenistwa, żeby stać się pracowitym i coś w życiu osiągnąć. Pielęgnowanie lenistwa nie przynosi pożytku... Trzeba nauczyć się przezwyciężać skłonności do egoizmu, żeby zacząć myśleć z troską o innych, umieć pomóc, umieć dzielić się, miłować.

 

Mężczyzna musi nauczyć się pokonywać „naturalne” skłonności do pożądania kobiety, aby traktować ją z szacunkiem i aby późniejsze współżycie seksualne wyrażało oddanie się i miłość, aby dawało prawdziwą radość i łączyło, a nie było tylko wykorzystaniem partnera w celu zaspokojenia swojej namiętności, prawda? Na domiar złego, ta namiętność zniewala.

Wszelkie skłonności do zła trzeba uczyć się przezwyciężać. To, co złe nie może dominować, ale musi obumrzeć, aby mógł się „narodzić” i wzrastać nowy człowiek, szlachetny, piękny, miłujący. Jeżeli zaś w sferze seksualnej ktoś nie nauczy się przezwyciężać pożądania, to będzie żył jak – że tak powiem – jaskiniowiec... Niektórzy, niestety, nie wyszli poza ten etap, choć umieją się posługiwać komputerami i wydawać kolorowe czasopisma dla młodzieży. Bo przecież „wolna miłość”, którą głoszą, najlepiej charakteryzuje społeczność jaskiniowców.

Trzymaj się! Do następnego razu.

Jan Bilewicz

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: