|
|||
|
Świadectwo, Czasami zastanawiam się, jak łatwo oczyścić się przed samym sobą z winy sięgania po pornografię. Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu szedłem do konfesjonału i mówiłem: „zgrzeszyłem myślami i czynami”. I tyle! Mówiłem tylko tyle, by powiedzieć że zawiniłem, ale tak, by spowiednik nie usłyszał słowa „pornografia”, „erotyka”, „masturbacja”.
Nawet najcięższe winy, jak molestowanie własnej siostry (oto do czego doprowadziła w końcu lektura „niewinnych” pisemek!) zbywałem tym nic nie znaczącym stwierdzeniem. Wówczas czułem się całkowicie usprawiedliwiony przed samym sobą i to w zupełności mi na ową chwilę wystarczało. Przez kilka lat, gdy utrzymywałem stały kontakt z pornografią, nie spotkałem na tyle dociekliwego spowiednika, by chciał on ze mnie wydusić całą prawdę, wychodzącą dużo dalej ponad przyznanie się do grzechu „nieczystości”! Dziś widzę, że potrzeba, żeby spowiednicy byli prawdziwymi detektywami. To dobrze, jeśli oni wiedzą, o co chodzi, ale niech o tym mówią. Spowiedź może przecież przybrać niekiedy, w miarę potrzeby, bardziej charakter rozmowy duszpasterskiej. Sam po sobie widzę, że gdybym trafił na „spowiednika-detektywa”, to być może zmieniłoby to mój sposób postępowania. Mówiąc o „grzechu nieczystym, popełnionym myślą i czynem” zasłaniałem się tarczą i czułem się bezpieczny i usprawiedliwiony. Nie wstydziłem się tyle mego grzechu, co może raczej bałem się do niego przyznać, bo „co sobie o mnie ksiądz pomyśli?”. Gdyby spowiednik wówczas zaczął pytać, drążyć temat, nawet być może wywołując niechęć i ból, po prostu straciłbym ową tarczę ochronną i musiałbym ujawnić cały swój brud. Dziś wiem, że i tak Bóg mi przebaczył. Jednak pozostało bez odpowiedzi pytanie, czy tamte spowiedzi były dla mnie tak naprawdę spowiedziami? Kiedy przyszło opamiętanie, wcale nie czułem się usprawiedliwiony nawet z tych dawnych grzechów, dla których już (przynajmniej od spowiednika) uzyskałem odpuszczenie. Na moim sumieniu wciąż ciążyły dawne winy. Wyjawiłem więc je jeszcze raz podczas spowiedzi – tym razem u biskupa. Miałem sobie wówczas sam wyznaczyć pokutę. Do dziś nie jest ona jeszcze w pełni spełniona, gdyż nie wiem jeszcze, co ostatecznie pozwoli mi odkupić moje winy. Kiedyś tak łatwo było się usprawiedliwić... Czytelnik z Warszawy Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|