|
|||
|
Świadectwo, A oto, co sprawił mój Jezus...
Był ponury wrześniowy wieczór. Z niecierpliwością oczekiwałam powrotu zięcia ze szpitala. Był odwiedzić chorą na wirusowe zapalenie płuc moją dwuipółletnią wnuczkę, przebywającą tam od kilku tygodni ze swoją matką. Gdy wysiadł z samochodu, zobaczyłam w jego oczach łzy. Pomyślałam, że to już pewnie koniec. Na szczęście nie, choć stan dziecka jest krytyczny i według oceny lekarzy jest wątpliwe, czy dziecko przeżyje noc. Ogarnęła mnie prawdziwa rozpacz. Uklękłam przed cudownym obliczem Jezusa Miłosiernego i w bólu błagałam o pomoc. Łzy spływały mi nieustannie, a natężenie mojej modlitwy sprawiło, że zatraciłam dystans między sobą a obrazem. Nie umiem opisać uczucia, które mnie ogarnęło. Słowa zaczęły mi się mieszać. Ustałam w błaganiach. Pozostały już same łzy. Nigdy dotąd nie przeżyłam takiej łączności duchowej z Bogiem. Następnego dnia zadzwoniła córka ze szpitala. Podczas rannej wizyty lekarze ze zdumieniem stwierdzili, że ustąpił stan krytyczny i nie umieją wytłumaczyć, w jaki sposób nastąpiła nagła poprawa stanu zdrowia. Ja już wiedziałam – Jezus zbliżył się do naszego dziecka, przyniósł pomoc, wysłuchał moich próśb, okazał swe Miłosierdzie. Chwała naszemu Panu! Panie, wierzę, że jesteś pośród nas. Wiem, że zawsze mogę liczyć na Twą pomoc, bo jesteś samą miłością. Chwała Tobie, Jezu, bez którego trudno jest żyć. Wdzięczna babcia Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|