|
|||
|
Świadectwo, Wszystko zaczęło się niewinnie. W wieku 13 lat zetknęłam się z „cudowną” – jak wówczas uważałam – gazetą „Bravo”. Czytałam od deski do deski każdy numer! Z czasem zaczęły interesować mnie głównie strony poświęcone artykułom „Mój pierwszy raz”. Czytałam nawet kilkakrotnie i wyobrażałam sobie, że ja jestem na miejscu bohaterki artykułu. Myślałam o tym coraz częściej, aż pewnego dnia doszło do samogwałtu. Z czasem stał się on częścią mojego życia, myślałam, że bez niego nie można egzystować. Nie dopuszczałam do siebie nawet myśli, że to, co robię, jest grzechem. Tymczasem minęły 2 lata, musiałam więc wybrać jakąś szkołę średnią. Mój wybór padł na liceum ogólnokształcące. Jak wiadomo na początku zawsze jest trudno. Zaklimatyzowanie się w nowym środowisku było dla mnie koszmarem. Chciałam odreagować, zrelaksować się – pojawiły się w moim życiu papiero sy i alkohol. Piłam niewiele, ale papierosy były dla mnie bóstwem. I tak zaczęłam grzęznąć w grzechu, niszcząc życie podarowane mi przez Pana. Oczywiście spowiadałam się i przyjmowałam Jezusa w Komunii św., ale przybywał On do brudnego serca, bo na żadnej spowiedzi nie wyznałam grzechu, jakim jest samogwałt. Wszystko odmieniło się, gdy katechetka zadała mojej klasie streszczenie wybranego artykułu z waszej gazety. Zetknięcie się z „Miłujcie się” było dla mnie wybawieniem, kołem ratunkowym rzuconym tonącemu. W jeden wieczór przeczytałam cały numer (tak jak kiedyś „Bravo”). Artykuły poruszyły mnie do głębi. Przejrzałam na oczy. Nie mogłam uwierzyć, co zrobiłam. Do tej pory niszczyłam swoją godność, życie – dar, którym obdarzył mnie Jezus. Ten sam Jezus, który umarł za mnie na krzyżu. Płakałam. Były to łzy ogromnego żalu. Uświadomiłam sobie, że długo działałam wbrew Bogu, który parę lat wstecz uratował moje zdrowie. (Gdyby nie modlitwa moich bliskich, na pewno straciłabym nogę). Tego wieczora postanowiłam wziąć się w garść. Pierwszym krokiem „powrotu zbłąkanej owieczki” była dobra spowiedź. Przy konfesjonale moje nogi trzęsły się bardziej niż przy I Komunii św. Wyznając grzechy (tym razem wszystkie!), czułam, że policzki mi płoną. Dopiero usłyszawszy słowa kapłana „Idź w pokoju” poczułam, że ponownie się narodziłam. Świat nagle przestał obracać się wokół „przyjemności”, jak niektórzy nazywają nałogi. Na Mszy św. przyjęłam Chrystusa i po raz pierwszy poczułam, że jest Mu u mnie dobrze. Było to cudowne uczucie. Teraz nie mogę uwierzyć w to, że przez lekturę „Bravo” i „Dziewczyny” wpadłam w morze grzechu i moc szatana. Myślałam, że w ten sposób pozbędę się stresu, będę dorosła i lubiana. To jednak było kłamstwem. Drodzy czytelnicy „Miłujcie się”, potrzebowałam wiele odwagi, aby napisać ten list. Nadal nie jestem pewna, czy kiedyś nie ulegnę znowu jakiemuś nałogowi, ale jedno wiem na pewno: zawsze będzie ze mną Bóg. On pomoże mi we wszystkim, jeśli tylko Mu zaufam. Bardzo bym chciała zachować czystość przedmałżeńską. Wierzę, że uda mi się tego dokonać. Mam bowiem wolną wolę i mogę walczyć z szatanem. Moją bronią jest różaniec. Ta modlitwa podtrzymuje mnie na duchu i pomaga przetrwać trudne chwile. W tym roku wybieram się na Pieszą Pielgrzymkę na Jasną Górę. Pragnę podziękować Maryi za to, że pomogła powrócić mi do swego Syna. Obiecuję Wam, że będę się za Was modlić, tak jak Matka Boska modliła się za mnie. Równocześnie chciałabym Was prosić o to samo, ponieważ modlitwa wstawiennicza jest szczególnie miła Bogu. Wiola Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|