Articles for Christians at TrueChristianity.Info. O Skarbie na nowo odkrywanym Christianity - Articles - Temat numeru
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
O Skarbie na nowo odkrywanym
   

Autor: ks. Andrzej Trojanowski TChr,
Miłujcie się! 5/2001 → Temat numeru



„A Słowo stało się Ciałem” – to jest prawda o stajence betlejemskiej, ale urzeczywistnia się ona pod inną jeszcze postacią. „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne” (J 6,54). Zbawiciel wie, że jesteśmy i pozostaniemy ludźmi słabymi, zmuszonymi do codziennej walki z własną niedoskonałością, dlatego ofiaruje nam pomoc prawdziwie boską. Jak nasze ciało ziemskie potrzebuje chleba powszedniego, tak życie Boże w nas domaga się również pokarmu. „Jam jest Chleb, który z nieba zstąpił” (J 6,41).

W tym, kto Go przyjmuje jako swój chleb codzienny, codziennie wypełnia się tajemnica Bożego Narodzenia, cud Słowa Bożego, które staje się Ciałem (św. Edyta Stein).

    Było to na początku lat osiemdziesiątych. Studentka malarstwa, Marie-Aimée, często się przechadzała uliczkami u stóp słynnej bazyliki Sacré-Coeur na Montmartrze w Paryżu. Lubiła przyglądać się ulicznym malarzom. Do samej Bazyliki wstępowała wiedziona jedynie zainteresowaniem dla wewnętrznego wystroju tej świątyni. Nie była osobą niewierzącą, lecz na tyle oddaloną od życia sakramentalnego, że nie wiedziała, co oznacza znajdująca się w ołtarzu „złota tarcza”, w której centrum znajdowało się „coś niewielkiego i białego”.

    Pewnego dnia, Marie-Aimée po prostu uklękła w ławkach, tak jak wielu innych ludzi. Po chwili doświadczyła czegoś zupełnie nieznanego: poczuła, że ogarnia ją i przenika niezwykle gwałtowna i zarazem czuła miłość; w mgnieniu oka pojęła, że znajduje się w obecności Kogoś, kto ją przyciąga ponadludzką siłą i do Kogo ona sama pragnie przylgnąć...

    Marie-Aimée po ukończeniu studiów postanowiła opuścić wielkie miasto i zająć się uczeniem dzieci gdzieś na prowincji. Wyjechała więc do niewielkiej miejscowości i podjęła pracę w szkole. Czuła już, że tamto doświadczenie z Bazyliki stało się początkiem jej nowego powołania, którego jeszcze nie potrafiła jasno zdefiniować. W tej miejscowości, w jedynym kościele nabożeństwo odbywało się tylko w niedzielę, natomiast przez cały tydzień, z braku księdza, świątynia pozostawała zamknięta. Nie mogąc inaczej, Marie-Aimée przychodziła na adorację przy drzwiach zamkniętych. Dowiedział się o tym przybywający w niedzielę ksiądz. Zgodził się na przechowywanie naczynia z Najświętszym Sakramentem przez swą „dziwną parafiankę” w jej małym, wynajętym mieszkaniu. Dla młodej kobiety, rok w intymnej obecności Chrystusa w Hostii był czasem morza łask. Utwierdziła się w pewności co do tego, że jej powołanie polega na nieustannym przyjmowaniu darów, płynących z eucharystycznej obecności Boga i zarazem na dziękczynieniu za nie. Zmieniwszy miejsce zamieszkania, prowadziła życie oparte na wielogodzinnej modlitwie. Niebawem przyłączyła się do niej jej dawna koleżanka, która także od kilku lat poszukiwała swojej drogi do zjednoczenia z Bogiem. Po jakimś czasie przystała do nich trzecia, a potem i czwarta „amatorka” takiego sposobu życia. Powoli, pod duchowym kierownictwem kapłana i w porozumieniu z księdzem biskupem, rozpoczął się proces powstawania nowej wspólnoty zakonnej. Od kilku już lat siedmioosobowa – jak na razie – wspólnota sióstr posiada regułę, zatwierdzoną przez miejscowego pasterza diecezji. Noszą bordowo-beżowe habity na znak tego, że pragną jak najgłębiej żyć Ciałem i Krwią Pańską.

      Do niewielkiej kaplicy sióstr od kilku lat przybywają ludzie, a w ostatnim czasie ruch ten znacznie się nasilił. Przychodzą głównie osoby, które gdzie indziej nie znalazły pomocy w swoim zagubieniu i duchowych problemach. Siostry rozmawiają z każdym, a przede wszystkim modlą się w obecności Najświętszego Sakramentu. Modlitwa wstawiennicza odbywa się przy otwartym tabernakulum, skąd płynie uzdrawiająca moc. Nagle okazuje się, że Chrystus w Eucharystii dokonuje rzeczy niemożliwych: wyzwala z depresji, uwalnia z myśli samobójczych i nałogów, leczy z duchowych zranień i kompleksów... Czy rzeczywiście trzeba najpierw doświadczyć udręki, ażeby odkryć tak niezwykłe źródło energii życiowej? Czy trzeba wpierw doświadczyć załamań, samotności, zniewolenia magią, lekami, alkoholem itd. – aby uwierzyć i pozwolić się podnieść przez promieniującą z Eucharystii Miłość? Siostry wiedzą, że same nikomu nie pomogły; wiedzą, że wewnętrzne uzdrowienia są dowodem miłosierdzia Tego, który działa w Hostii. Ludzie ci uświadamiają sobie, że dokonuje się w nich dzieło, które dokonać mogłoby się w jakimkolwiek, a także ich własnym kościele. Jednakże gdzie była ich wiara? Gdzie pragnienie adoracji? Siostry wiedzą także o tym, że uczestniczą jedynie w ponownym odkrywaniu najpotężniejszej mocy duchowego zmartwychwstania, jaka znajduje się na wyciągnięcie naszej ręki. Od półtora roku siostrom została powierzona troska o liturgię w największym na świecie ośrodku modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące. Miejscem tym jest bazylika zbudowana na początku wieku w północnej Francji, w miejscowości La Chapelle du Montligeon. W sytuacji tej dostrzegły wezwanie do zaproszenia do modlitwy wstawienniczej także dusze z czyśćca. Okazuje się, że „współpraca” z nimi przynosi wspaniałe owoce: w czasie eucharystycznej adoracji, kiedy pamięta się o zmarłych i prosi ich o wstawiennictwo, osoby żyjące na ziemi otrzymują bardzo wiele łask. Od kilku lat siostra Marie-Aimée jest zapraszana przez rozmaite grupy i ośrodki odnowy życia duchowego. Dzieli się własnym doświadczeniem w dziedzinie modlitwy i życia w łączności z Chrystusem w Eucharystii. W swych przeplatanych modlitwą konferencjach często nawiązuje do mistyków chrześcijańskich – jest to jeszcze jedno, coraz bardziej dowartościowywane źródło światła dla życia duchowego. Jej wystąpieniom towarzyszy zawsze wspólnotowa modlitwa, spowiadający kapłan, oraz – i przede wszystkim – On sam, w Hostii. Czyż dziwne jest, że siostra nie jest w stanie sprostać wszystkim zaproszeniom?

     Dodajmy do powyższego świadectwa jeszcze kilka obserwacji. Otóż nie trzeba być żadnym wielkim znawcą nowożytnej historii, żeby zauważyć rzecz następującą: każdy z systemów politycznych, opierających się na ateistycznym światopoglądzie, doprowadził prędzej czy później do bratobójczych walk. Nie tylko w krajach postkomunistycznych, lecz także we Francji czy Hiszpanii, historycy po dzisiejszy dzień odkrywają ślady różnego typu zbrodni, dokonanych w imię „wolności, równości, braterstwa”... Nie ma się co łudzić: żadna umowa społeczna ani prawo czy też system karny nie zapewnią prawdziwego pokoju między ludźmi oraz nie nauczą ich wzajemnej tolerancji i poszanowania. Niestety, ludzka sprawiedliwość i miłość posiadają jedną, ale zasadniczą słabość: nie potrafią być w pełni bezinteresowne. Z tej słabości rodzi się dążenie do podporządkowywania sobie drugiego człowieka, a stąd już tylko kilka kroków do wzajemnego wyrządzania sobie zła. Tylko bezinteresowna miłość nie czyni krzywdy drugiemu, lecz kto z nas byłby do niej zdolny? Bezinteresowności w czynieniu dobra można się jedynie uczyć od Boga, który jako jedyna istota kocha każdego doskonale czystą miłością. Jej dowodem i zarazem niewyczerpalnym źródłem dla nas jest Bóg w Eucharystii. Warto zauważyć, że typowy dla nowoczesnego społeczeństwa kryzys bezinteresowności, któremu towarzyszy wszechobecna konkurencja i troska o wyłącznie własną korzyść, stanowi następstwo dogłębnej i długofalowej laicyzacji. Jak długo popłynie rzeka, której dopływy stopniowo się odcina?

     Oto efekty tego metodycznego procesu: w „nowoczesnym” społeczeństwie za wstecznictwo uważa się wyrażenie wiary w Boga, a za postęp – wiarę w horoskopy, magię, wróżki itp. Jednocześnie, w takim kraju, jak Francja, sprzedaje się rekordową w Europie ilość przeróżnych środków antydepresyjnych. Brak więzi z Bogiem powoduje zanikanie więzi międzyludzkiej, nawet w kraju, gdzie hasło braterstwa i solidarności nie schodzi politykom z ust od ponad dwustu lat.

     A jednak miejsca adoracji eucharystycznej nie znajdują się w centrum zainteresowania. Przynajmniej dla ludzi, którzy myślą, że nasza pomyślność kształtuje się np. na giełdach i w salonach. Łatwo w tym względzie ulec iluzji i nie zauważyć, że przyjazna i dobra rzeczywistość rodzi się w ciszy, w kontemplacji, w przyjmowaniu darów miłości i pokoju, jakie płyną z Eucharystii. W promieniach Eucharystii świat wygląda jakby inaczej. Okazuje się, że to niekoniecznie bohaterowie pierwszych stronic gazet i czołówek dzienników grają najważniejszą rolę w świecie. Jeśli już, to rolę tę odgrywają raczej ludzie, którzy najuważniej wsłuchują się i wypełniają zamiary Boże wobec dzisiejszego świata. Gdybyśmy zdani byli jedynie na aktywistów realizujących wyłącznie swe własne pomysły i ambicje, to marnie byśmy skończyli. Całe szczęście, że tak nie jest...

     Irlandia: około 60 000 osób, łącznie z 78 parafii, podejmuje się godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu raz w tygodniu. Dzięki temu, trwa ona nieustannie w dzień i w noc; USA – Los Angeles: mieszkańcy jednej z najbardziej przestępczych dzielnic tego miasta, idąc śladem M. Traynora, postanawiają przeznaczyć jedną godzinę tygodniowo na modlitwę przed Najświętszym Sakramentem. Po kilku latach poziom przestępczości spada „poniżej średniej”. Konstatujący tę niecodzienną zmianę mieszkańcy sąsiednich parafii organizują się również w nieprzerwany łańcuch adoracji. Od 1986 r., czyli od momentu uzyskania przez Ojca Świętego błogosławieństwa dla tej inicjatywy, ruch świeckich adoratorów Najświętszego Sakramentu wychodzi poza granice USA i rozszerza się na kraje Ameryki Środkowej. Pisaliśmy o tym w jednym z ostatnich numerów Miłujcie się!.

      I stała się rzecz bardzo ważna: od naszych Czytelników otrzymaliśmy echa, wskazujące na ich pragnienie włączenia się w nurt nieustannej adoracji Najświętszego Sakramentu. Gdyby istotnie powstał wśród nas łańcuch osób regularnie spędzających część swego czasu przed Jezusem w Hostii, to byłoby to niezwykle cenne i wspaniałe przedsięwzięcie! Oznaczałoby to czerpanie z niewyczerpalnego źródła Miłości, absolutnie niezbędnej do naszego wzrostu duchowego, zbawienia własnego oraz innych osób. Byłaby to zarazem inicjatywa, doskonale odpowiadająca na obecne znaki czasu. Z jednej strony bowiem w świecie dzieje się wiele zła, lecz równocześnie posiadamy niezbite dowody Bożego zatroskania o nas.

      Jednym z nich jest właśnie niekwestionowana odnowa kultu eucharystycznego, zwłaszcza w krajach, które poprzez długi i głęboki proces laicyzacji oddaliły się od największego skarbu: Eucharystii. Powrót do praktyki wystawienia Najświętszego Sakramentu w sercu miast, w centrum naszej cywilizacji, jest faktem: wystarczy policzyć ilość powstałych w ostatnich latach miejsc całodziennej adoracji w Paryżu czy w innych wielkich miastach Francji. Czyż kraj ten nie posiada najdłuższej w Europie i „najświetniejszej” tradycji w wykorzenianiu wiary z życia społecznego? A jednak, właśnie tu ma miejsce eksplozja w powstawaniu nowych wspólnot jednoczących się wokół tajemnicy Emanuela, „Boga-z-nami”.

          ks. Andrzej Trojanowski TChr

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: