|
|||
|
Autor: Grzegorz Kucharczyk, Zakaz budowy kościołów
Jednym z przejawów kolejnej fali restrykcji wobec Kościoła, podjętych po 1956 roku, było konsekwentne odmawianie przez władze wydawania zezwoleń na budowę nowych kościołów. W 1957 roku, jeszcze na fali „odwilży”, udało się uzyskać takie zezwolenie w Kraśniku. Jednak dwa lata później władze anulowały swoją decyzję. W tej sytuacji, w nocy z 23 na 24 czerwca 1959 roku, mieszkańcy Kraśnika sami zaczęli wznosić prowizoryczną kaplicę nieopodal przydrożnego krzyża brzozowego, na peryferiach miasta. Jednak już 26 czerwca 1959 roku specjalny oddział milicji obywatelskiej zniszczył kaplicę. Ten czyn wandalizmu wywołał wielkie wzburzenie mieszkańców Kraśnika, którzy tego samego dnia w liczbie ok. 1300 osób udali się pod budynek rady narodowej (opanowanego przez komunistów organu samorządowego). Wzburzeni ludzie spalili siedzibę komunistycznych władz, a następnie zaatakowali posterunek milicji. Tymczasem nadciągnęły posiłki, z Lublina ściągnięto kompanię ZOMO (dla niezorientowanych: Zmechanizowane Oddziały Milicji Obywatelskiej, wyspecjalizowane w brutalnym tłumieniu wszelkich antykomunistycznych manifestacji). Po kilkugodzinnych walkach, z użyciem gazu łzawiącego, armatek wodnych i pałek, władze opanowały sytuację. Rozpoczęły się represje. Za udział w zajściach ukarano łącznie 56 osób, 22 z nich otrzymało drakońskie wyroki trzech lat więzienia, a 34 osoby skazano na karę grzywny. Podobne wydarzenia miały miejsce 27 i 28 kwietnia 1960 roku w Nowej Hucie. W zamierzeniach komunistycznych władz Nowa Huta miała być „pierwszym socjalistycznym miastem Polski”, przeciwwagą dla Krakowa – „ostoi inteligenckiego, burżuazyjnego i klerykalnego wstecznictwa”. Nowa Huta, jak przystało na wzorcowe socjalistyczne miasto, miała być zupełnie pozbawiona kościołów. Według władz PRL-u potrzeby kultu religijnego „wielkoprzemysłowej klasy robotniczej” w pełni zaspokajać miał postawiony w Nowej Hucie wielki pomnik Lenina. Tymczasem „klasa robotnicza” nie chciała żyć bez Boga i wykorzystując chwilowe poluźnienie komunistycznego ucisku, w grudniu 1956 roku wymogła na władzach wydanie pozwolenia na budowę kościoła w Nowej Hucie. Zarejestrowany w styczniu 1957 roku społeczny komitet budowy świątyni liczył ponad 10 tysięcy członków, mieszkańców Nowej Huty. W miejscu, gdzie miał stanąć kościół, postawiono krzyż, poświęcony 17 marca 1957 roku przez krakowskiego metropolitę, arcybiskupa Eugeniusza Baziaka. W październiku 1959 roku władze wycofały się ze swojej poprzedniej decyzji. W miejscu, gdzie miał stanąć kościół, miano teraz zbudować szkołę. Władze rozwiązały komitet budowy kościoła, konfiskując zdeponowane ofiary pieniężne przeznaczone na budowę świątyni. 27 kwietnia 1960 roku przysłano robotników, by wykopali krzyż umieszczony na placu budowy. Ta próba usunięcia nowohuckiego krzyża zmobilizowała mieszkańców do jego obrony. Ludzie otoczyli krzyż żywym kordonem nie dopuszczając do jego usunięcia. Początkowo koło krzyża zaczęły gromadzić się głównie kobiety i dzieci (były godziny przedpołudniowe i mężczyźni w większości byli w pracy, w miejscowym kombinacie hutniczym). Ściągnięte parę godzin później na miejsce milicyjne oddziały zastały już spory tłum mieszkańców zgromadzonych wokół krzyża. W miarę powrotu ludzi z pracy, jego liczebność ciągle rosła. Zaatakowani przez milicję robotnicy bronili się śpiewając „My chcemy Boga”. Manifestacja w obronie krzyża i przeciw komunistycznej władzy przeniosła się wkrótce do centrum Nowej Huty. Podobnie jak w Kraśniku, do walki z robotnikami ściągnięto posiłki ZOMO (ponad 400 funkcjonariuszy z Katowic, Kielc i Rzeszowa). Rozpoczęły się prawdziwe łapanki na demonstrantów. Przeszukiwano zwłaszcza hotele robotnicze. Jeden z uczestników manifestacji wspominał: „Schroniłem się wraz z innymi w hotelu. Tam mnie znaleźli i bili z każdej strony. Z czwartego piętra sprowadzili na dół, a na każdym stopniu stał zbir i walił kolbą lub pałą z całej siły. Na dole pod schodami była duża kałuża krwi. Ściągali ludzi z dachów i innych schowków i katowali niemiłosiernie”. Według Anny Biedrzyckiej, zajmującej się historią nowohuckich zajść, w szpitalach zmarło 17 osób ciężko pobitych przez zomowców. Ogółem aresztowano ponad 500 osób, 87 z nich skazano na kary więzienia od pół roku do 5 lat. Dotkliwą represją było również zwalnianie z pracy ludzi broniących krzyża. Pośrednim dowodem na to były ukazujące się w prasie, parę miesięcy po wspomnianych wydarzeniach, ogłoszenia o naborze robotników prawie wszystkich specjalności do nowohuckiego kombinatu. I sekretarz KC PZPR, Władysław Gomułka, nazwał robotników broniących krzyża w Nowej Hucie mianem „resztek antyspołecznych szumowin, które niedawno dały o sobie znać w gorszących, chuligańskich ekscesach”. Stwierdził ponadto, iż „pora doprowadzić do końca prace nad zapewnieniem ładu w Nowej Hucie i usunąć poza obręb miasta awanturników i darmozjadów”. A jednak to obrońcy krzyża odnieśli zwycięstwo. Władze, nawet po wybudowaniu planowanej szkoły, nie odważyły się go już więcej ruszyć. Natomiast w 1967 roku dzięki wspólnym staraniom mieszkańców i ich biskupa – metropolity krakowskiego, Karola Wojtyły – stanął w Nowej Hucie monumentalny, wspaniały kościół „Arka Pana”. Kościół nie tylko wymodlony, ale dosłownie wywalczony, wydarty „władzy ludowej” przez polskich robotników.
Prowokacje i manipulacje
Konfrontacja PRL-owskich władz z wiarą narodu i Kościołem toczyła się również na innych płaszczyznach. Jako kolejny pretekst dla komunistów, by zaostrzyć kurs wobec Kościoła, posłużył list polskiego Episkopatu do niemieckich biskupów z 5 grudnia 1965 roku. W orędziu tym znalazły się słynne słowa: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Dla komunistycznej propagandy to był powód do huraganowego ataku. A to, że polski Kościół sprzyja niemieckim rewizjonistom, a to iż uważa polską obecność na Ziemiach Zachodnich za stan tymczasowy. Przechodzono oczywiście do porządku dziennego nad męczeństwem Kościoła polskiego podczas niemieckiej okupacji (por. wyżej), nad tym wszystkim, co polski Kościół na czele z prymasami Hlondem i Wyszyńskim uczynili – mimo utrudnień ze strony władz – dla organizacji trwałej struktury kościelnej na Ziemiach Odzyskanych. Kolejnym polem konfrontacji komunistycznego państwa z Kościołem i wierzącym narodem, były obchody Millenium Chrztu Polski w 1966 roku, do których Kościół wraz z całym narodem przygotowywał się – jak wiemy – w ramach Wielkiej Nowenny opracowanej przez Prymasa. Jako konkurencyjne dla obchodów kościelnych, Gomułka proklamował w styczniu 1966 roku obchody uroczystości Tysiąclecia Państwa Polskiego. Komunistyczne władze zastosowały cały arsenał pozostających w ich dyspozycji środków, byle tylko pomniejszyć wagę uroczystości Millenium Chrztu i odciągnąć ludzi od brania w nich udziału. Starano się więc organizować atrakcyjne imprezy sportowe w takich porach, by kolidowały one czasowo z uroczystościami religijnymi związanymi z Tysiącleciem Chrztu. Podobny manewr czyniono ze szczególnie interesującymi programami telewizyjnymi. Służalczy historycy „udowadniali” w kontrolowanej przez reżim prasie, że fakt przyjęcia chrztu przez Mieszka I nie miał żadnego znaczenia dla budowy zrębów polskiej państwowości (wystarczy mieć powierzchowną tylko znajomość średniowiecza, by wiedzieć, jak ogromne znaczenie polityczne i kulturowe miała decyzja polskiego księcia o przyjęciu chrztu w Kościele Zachodnim i jego późniejsze oddanie Polski pod zwierzchnictwo papieża w dokumencie Dagome Iudex). Jako swoistą konkurencję dla milenijnych obchodów, władze rzuciły hasło: „tysiąc szkół na tysiąclecie” (w domyśle: „patrzcie obywatele, Kościół ciągle domaga się pozwoleń na budowę nowych świątyń, my zaś chcemy budować nowe szkoły”). Ograniczano się nie tylko do tego rodzaju szykan. Atakowano również w sposób bezpośredni. Po całym kraju grasowały komunistyczne bojówki (ORMO, tzw. Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej i partyjny aktyw), których zadaniem było zakłócanie milenijnych obchodów i uroczystości. Na przykład 24 czerwca 1966 roku w warszawskim kościele św. Anny, taka właśnie grupa skandowała w obecności biskupów hasła: „Nie przebaczamy”, „Biskupi precz od polityki”, pod adresem samego Prymasa, partyjny aktyw wrzeszczał: „Baranie, ty baranie”. Trudno się dziwić, że tak skandowali komunistyczni bojówkarze, skoro ich przywódca, Władysław Gomułka, w kwietniu 1966 roku mówił o „ograniczonym i wyzbytym narodowej państwowości umyśle przewodniczącego Episkopatu Polski”. Podobny seans nienawiści komuniści zorganizowali dzień później w katedrze warszawskiej. Jednak zawsze podczas tego rodzaju ekscesów wierni występowali w obronie atakowanych biskupów. Tak się stało m.in. w Gdańsku, 28 maja 1966 roku, gdy ludzie niszczyli propagandowe tablice z napisami „Nie przebaczamy” (nawiązanie do wspomnianego orędzia polskich biskupów do biskupów niemieckich). Niektórzy dopisywali do nich: „Katynia”.
Aresztować Matkę Boską!
Wyznaniowe państwo wojującego ateizmu nie zawahało się nawet przed tyle oburzającymi, co groteskowymi czynami, jakimi były aresztowania (dosłownie!) kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, który w ramach millenijnych obchodów rozpoczął peregrynację po wszystkich polskich diecezjach. Takie aresztowanie miało miejsce między Lublinem (skąd obraz wracał) a Częstochową. Komunistyczna bezpieka zatrzymała samochód wiozący obraz. Został on przykryty plandekami i skrępowany sznurami. W podobny sposób aresztowano obraz 6 maja 1966 roku pod Olkuszem. Milicja zatrzymała samochód wiozący obraz do Krakowa i skierowała go do miasta inną, niż zaplanowali organizatorzy, trasą. W czerwcu 1966 roku, gdy po milenijnych uroczystościach we Fromborku Prymas Wyszyński towarzyszył kopii cudownego obrazu do Warszawy, bezpieka zatrzymała samochód-kaplicę z obrazem oraz samochód Prymasa Polski. Przemocą odebrano obraz Prymasowi. Te skandaliczne praktyki władz próbujących aresztować kult Matki Boskiej wśród Polaków, spotykały się z protestami zarówno ze strony wiernych, jak i hierarchii. Po wydarzeniach pod Olkuszem, wierni zgromadzeni na krakowskich uroczystościach jawnie manifestowali swoje oburzenie z powodu polityki władz (władze w swoich raportach określały krakowskie uroczystości, których głównym organizatorem był arcybiskup Karol Wojtyła, mianem „reakcyjnej manifestacji politycznej”). Po incydencie pod Fromborkiem Prymas Wyszyński napisał oficjalny protest do premiera Józefa Cyrankiewicza: „Przemoc i siła jest niepopularna w Narodzie naszym. Trudno więc zrozumieć, jak można w kulturalnym kraju, w XX wieku, który obchodzi Tysiąclecie swej chrześcijańskiej kultury, urządzać „polowania” na Obraz będący w czci religijnej całego Narodu”. Gomułka nie cofnął się nawet przed wywołaniem poważnych międzynarodowych skandali, byle tylko dokuczyć Kościołowi w Polsce, a szczególnie Prymasowi Wyszyńskiemu. W marcu 1966 roku komunistyczny rząd oficjalnie nie wyraził zgody na przyjazd do Polski papieża Pawła VI, który zamierzał przewodniczyć głównym obchodom Millenium na Jasnej Górze 3 maja 1966 roku. Decyzja Gomułki była czymś niesłychanym, policzkiem wymierzonym wszystkim wierzącym Polakom. Podobnie, jak skandaliczne zachowanie komunistycznego przewodniczącego Rady Państwa Edwarda Ochaba (w PRL-u przewodniczący Rady Państwa był nominalną głową państwa), który przebywając w kwietniu w Rzymie, nie złożył wizyty Ojcu Świętemu. Czyn bez precedensu, łamiący dobre obyczaje przyjęte i respektowane w dyplomatycznym świecie – skoro wizytę papieżowi (nawet stricte kurtuazyjną i krótką) składali i do dzisiaj składają przebywający w Rzymie politycy, których osobiste poglądy i wiara jest bardzo daleka od chrześcijaństwa. Komunistyczne władze PRL-u zawsze twierdziły, że reprezentują cały naród. Czyn Ochaba wyraźnie pokazał – tym razem całemu światu – jak komuniści pojmowali reprezentowanie narodu, w przeważającej większości katolickiego. Na marginesie można dodać, że taka tradycja odnoszenia się do Głowy Kościoła trzydzieści lat później przeszła na ideowych i politycznych spadkobierców PZPR, tzw. socjaldemokratów. Dość wspomnieć osławione „taśmy kaliskie” dokumentujące drwiny czołowego polskiego „socjaldemokraty” i jego otoczenia z gestów i zachowań Ojca Świętego Jana Pawła II. (cdn.) Grzegorz Kucharczyk Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|