|
|||
|
Autor: ks. Andrzej Trojanowski TChr, Jezus obecny w Eucharystii, będąc naszym największym źródłem mocy Bożej na ziemi, jest także przedmiotem nieustannych ataków ze strony złego ducha. Dla przykładu: kilka lat temu wikariusz generalny z diecezji Turyn, ks. Franco Peradotto, alarmował z powodu wzrastającej liczby profanacji Hostii w północnych Włoszech. We Francji, zwłaszcza w jej stolicy, księża zmuszeni są do nieustannej czujności z powodu satanistycznych sekt, wykradających z kościołów konsekrowane komunikanty. Z kolei, w Rwandzie, zanim uzbrojone bandy dokonały masakry na kobietach i dzieciach, szukających schronienia w kościele, swe pierwsze salwy z broni maszynowej skierowały w stronę Tabernakulum. Niedawno patriarcha Jerozolimy – arcybiskup Michel Sabah – wyraził swe ubolewanie z powodu podobnego typu profanacji, dokonanej przez izraelskiego żołnierza w jednej ze świątyń katolickich. Dodajmy, że w repertuarze satanistycznych zespołów rockowych z reguły znajdują się utwory wyrażające nienawiść i pogardę wobec tajemnicy Eucharystii (z bardziej znanych – grupa Belfegor z utworem The Last Supper, czy zespół Deicide, nagrywający płyty w czasie „czarnych mszy”). Jeśli szatan z taką agresją atakuje Najświętszy Sakrament, to zapewne dlatego, że jest On powodem jego największych porażek. W jednej z książek niedawno zmarłego ojca Emiliano Tardiffa znajdujemy ciekawy epizod: W czasie Kongresu Odnowy w Duchu Świętym przyprowadzono nam kobietę, która od dwudziestu lat cierpiała z powodu diabelskiej opresji. Żaden psychiatra ani psychoterapeuta nie potrafił jej ulżyć. Modliliśmy się nad nią jakieś trzy godziny, lecz bez rezultatu. Przyszło mi wtedy do głowy, żeby zaprowadzić ją przed tabernakulum. Powiedziałem jej, że nie dajemy sobie rady... Poleciłem jej oprzeć głowę o tabernakulum, a sam zawołałem w kaplicy: Panie, uwolnij ją, bo nie wiemy, co mamy z nią począć! Zaledwie wypowiedziałem te słowa, a ona padła na kolana, jak rażona piorunem, zaczęła płakać wielkimi łzami – zupełnie uwolniona. Ksiądz, który towarzyszył mi obok, wykrzyknął: Teraz, to naprawdę wierzę w rzeczywistą Obecność! Święty Bernard wielokrotnie uwalniał osoby zniewolone działaniem Złego poprzez samo ukazanie im z bliska konsekrowanej Hostii. Podobną praktykę stosował także św. Jan od Krzyża w przypadku niejakiej Marii Vichés, która z powodu szatańskiej opresji nie była w stanie przekroczyć progu kościoła. Święty Karmelita przynosił jej wówczas Komunię, po której przyjęciu, odzyskiwała wolność. Historia Kościoła obfituje w tego rodzaju świadectwa na temat cudownej mocy Eucharystii. Warto przedstawić jeszcze kilka z nich, rozpoczynając od osoby św. Franciszka Salezego. Ustanowiony biskupem Genewy tuż na początku XVII w., znalazł się w środowisku zdominowanym przez kalwinizm, wrogo usposobiony do wiary w rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii. Jednakże, w miarę działalności nowego Biskupa, przyprowadzano do niego coraz więcej osób zniewolonych siłami złego ducha. Brak Eucharystii w chrześcijańskim kraju nie pozostawał bez swych konsekwencji. Z rąk Pasterza diecezji ludzie ci otrzymywali Komunię św., która dokonywała w nich nieraz spektakularnych uwolnień. Ponad czterysta osób zostało w ten sposób uwolnionych. Praktyka ta nie dokonywała się jednak bez kontrowersji, lecz ten wybitny teolog i nauczyciel życia duchowego uzasadniał ją bardzo prostymi słowami: Owszem, wiele tych niewinnych dusz zwraca się do mnie; ja udzielam im Najświętszego Sakramentu, błogosławię im i mówię: idźcie z radością, bo opuściło was wasze cierpienie. Okazuje się jednak, że to nie biskup Genewy i zarazem ojciec duchowny św. Joanny de Chantal wpadł na tak wspaniały „pomysł duszpasterski”. Już św. Jan Kasjan († 432) zaleca udzielanie Komunii św. ludziom dręczonym przez szatana. Co więcej: Synod w Orange (441 r.) wyraźnie wypowiada się na temat stosowności dopuszczania do Komunii tzw. energumenes, czyli opanowanych siłami złego ducha, aby dostąpili uwolnienia. Na osobne przedstawienie zasługuje niecodzienne wydarzenie z życia św. Piotra z Werony – niestrudzonego obrońcy wiary Kościoła przed manichejczykami. Sekta ta, z którą mocno sympatyzował św. Augustyn przed swym nawróceniem, wzięła nazwę od swojego założyciela Maniego († 277), który wymieszał elementy nauki chrześcijańskiej z pradawnymi mitami perskimi. Otóż, św. Piotr miał zwyczaj zatrzymywać się podczas swych podróży u swego przyjaciela pod Mediolanem, który był gorliwym katolikiem. Pewnego jednak razu został przez niego bardzo chłodno przyjęty. Na pytanie o przyczynę tak niespodziewanej zmiany usposobienia, gospodarz opowiedział o swoim niedawnym spotkaniu z pewnym manichejczykiem, który wyrzucał mu goszczenie w domu Piotra z Werony – katolika i „nieprzyjaciela prawdy”. Manichejczyk ów zaproponował mu także udanie się do pewnej świątyni, aby z ust Maryi dowiedział się, kto ma rację w sprawach wiary. Rzeczywiście: był on świadkiem ukazania się wspaniałej damy, która z wysokości ołtarza przemówiła do niego: „Synu mój, ty jesteś w błędzie; zobacz, prawdziwa wiara jest tutaj, a nie u katolików. Ja, Matka Jezusa, mówię ci to!”. Wysłuchawszy tej opowieści, Piotr z Werony odpowiedział: „Idź i powiedz swemu przyjacielowi, że ja także zostanę manichejczykiem, jeśli tak samo zobaczę Matkę Bożą”. Spotkanie zostało ustalone na następny dzień. Pewna kobieta, będąca medium, weszła w trans i niebawem przed ich oczyma pojawiła się postać pięknej damy, stojącej na ołtarzu. W momencie tym, Piotr wyciągnął z kustodii Hostię, zakonsekrowaną w czasie porannej Mszy św., uniósł Ją i powiedział: „Jeśli rzeczywiście jesteś Matką Bożą, to oddaj cześć swemu Synowi!”. Zjawa natychmiast się ulotniła, pozostawiając po sobie chmurę dymu. Pewien katolicki ksiądz, ojciec Lamy, miał z kolei problemy z szatanem, nękającym go w czasie sprawowania Eucharystii. Na własnej skórze doświadczył, do jakiego stopnia nienawidzi on zarówno Eucharystii, jak i kapłaństwa. Kiedy dana dusza przestaje się modlić – wyznał kapłanowi szatan – zaczynam już ją sobie poczytywać jako moją. Przestań się modlić, a ja przestanę cię gnębić! Pewnego ranka, w momencie rozpoczynania Mszy św., zły duch ukazał się po drugiej stronie ołtarza. Znalazł się tu, by drwić sobie ze mnie prosto w twarz – wyrzekł zniecierpliwiony w końcu ksiądz, rzucając szatanowi: nie będzie dziś rano Mszy św.! Nagle zabrzmiał pełen mocy głos Pana: Odprawiaj! Po nagłym zniknięciu „niemiłego gościa” świątobliwy ksiądz powiedział sam do siebie: obydwaj dostaliśmy tu nauczkę! Trochę podobną lekcję wiary w moc Eucharystycznego Chleba otrzymał o. Jacques Verlinde, który przed kilkoma laty głosił rekolekcje kapłańskie w Częstochowie. W przeszłości był zdolnym i pełnym sukcesów „uzdrowicielem”, posługującym się magią, wahadełkiem i innymi atrybutami „terapeutów” na usługach ojca kłamstwa. Nawet jeszcze krótko po swym nawróceniu nie rozstawał się z niektórymi praktykami, uważanymi za nieszkodliwe, a nawet pożyteczne przy uzdrawianiu z różnych chorób. Któregoś dnia, w czasie Mszy św., gdy utkwił wzrok w podniesionej w trakcie przeistoczenia Hostii – poczuł gwałtowny przepływ ohydnych i znieważających słów. Zaskoczony tym, zgłosił się do księdza tuż po zakończeniu liturgii. Po rozmowie z nim uświadomił sobie, że posługiwanie się wahadełkiem i magią prowadzi do zniewolenie przez złe duchy. Sam moment przeistoczenia – objawienia się obecności zwycięskiego Chrystusa – ujawnił w nim słabość, polegającą na jednoczesnym służeniu dwóm Panom. Jak wyznaje ojciec Verlinde, w rzeczywistości doświadczenie to doprowadziło go do całkowitej rezygnacji z posługiwania się wahadełkiem i magią oraz zaowocowało powołaniem kapłańskim. Od kilku lat ojciec Verlinde prowadzi w Boże Ciało procesję z Najświętszym Sakramentem ulicami miast południowej Francji – wraz ze swymi duchowymi córkami i siostrami, a dawnymi prostytutkami i „uzdrowicielkami”. ks. Andrzej Trojanowski TChr Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|