|
|||
|
Świadectwo, Obraz Jezu, ufam Tobie to wielki dar od Boga. Wiem to, bo nieraz Pan dawał mi to poznać. Jak mogę to udowodnić? Mam niespełna 17 lat. Przez długi okres mojego życia chodziłam na zebrania do Świadków Jehowy, gdzie prowadzała mnie babcia. Nie miałam nic przeciwko temu, choć byłam ochrzczona i przystąpiłam do I Komunii św. Jednak na tym wszystko, co z Kościołem miałam wspólnego, się skończyło. Przez kolejne lata chodziłam na zebrania i jeździłam na kongresy „Świadków” i czułam się tam dobrze. Babcia chciała, abym przyjęła jak najszybciej tam chrzest. Jednak ciągle coś temu przeszkadzało. A to moja mama mi nie pozwalała, potem okoliczności szkolne, potem ja się zastanawiałam. W końcu nic z tego nie wyszło. Dziękuję, że Pan mnie od tego uchronił. Pewnego dnia poszłam do kina z koleżanką (katoliczką, niepraktykującą). Zasiadłyśmy na sali nie sprawdzając, jaki film będzie wyświetlany. Moje zaskoczenie było wielkie, kiedy okazało się, że to film o świętej siostrze Faustynie. O dziwo, film ten bardzo mnie zaciekawił i nawet się na nim popłakałam. Był po prostu piękny. Oglądałam go potem wiele razy i myślę, że on też wpłynął na moje dalsze losy. Niestety, potem nadal chodziłam do „Świadków”. Trwało to aż do ósmej klasy szkoły podstawowej. Wtedy to w moim domu (mam tylko mamę, tata nie żyje) stwierdzono, że dobrze by było, gdybym poszła do bierzmowania. Wysłano mnie więc na lekcje religii. Bardzo się tego bałam. Zaraz po pierwszej lekcji z wielkim oporem poszłam do księdza, który dopiero co zaczął uczyć w naszej szkole. Powiedziałam mu, że będę chodzić tylko dlatego, że mama tego chce, i aby mieć w domu spokój. To, co mi wtedy powiedział, zostanie w moim sercu. Za te słowa jestem mu bardzo wdzięczna. W domu długo się nad tym zastanawiałam, zrozumiałam sens wiary i to, że chcę chodzić na religię i do kościoła – dla siebie. Następne pół roku, to była wielka nauka podstaw wiary. Jedyne, co wcześniej umiałam, to słowa Modlitwy Pańskiej. Reszty trzeba było się nauczyć i zrozumieć. Pan Bóg dał, że mogłam przystąpić do bierzmowania, a ksiądz w moim sercu wzbudził nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. Do dziś odmawiam codziennie koronkę. Mam takie szczęście, że w moim kościele jest obraz Miłosierdzia Bożego i często mogę chodzić się przed nim modlić. Prosić oraz dziękować. U nas w parafii pracują ss. Sercanki, z którymi żyję w zażyłych stosunkach. One ze względu na charyzmat uwielbienia Serca Bożego mają również wielkie nabożeństwo do Jego Miłosierdzia, którego źródłem jest przecież Serce. Im również chcę za wszystko podziękować. Pan prawdziwie działa w moim życiu, a Jego miłosierdzie jest wielkie. Od tamtego czasu moje życie bardzo się zmieniło. Mimo problemów w domu Pan sprawia, że codziennie znajduję czas na Eucharystię. Mogę działać w Oazie Ruchu Światło-Życie i w Odnowie w Duchu Świętym. Od roku też jeżdżę do ss. Sercanek na rekolekcje. Często się zastanawiałem, co by było, gdyby Pan nie był tak miłosierny. Jak wyglądałoby moje życie, gdyby nie ten film, albo ten ksiądz, który tak ukochał Jezusa. Chcę również podziękować Panu za tamto spotkanie się z siostrami Matki Bożej Miłosierdzia z Łagiewnik (m.in. z s. Anielą), które również mi pomogły. Dorota Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|