|
|||
|
Świadectwo, Po raz pierwszy z Miłujcie się! zetknęłam się latem 2000 roku. Byłam właśnie u babci w Rzepedzi na wakacjach i za bardzo nie miałam co robić. Bardzo lubię czytać książki, dlatego skierowałam się do biblioteczki, a tam na wierzchu leżało właśnie Wasze czasopismo. Wzięłam je do rąk i gdy zaczęłam czytać, nie mogłam przestać. Przeczytałam je od deski do deski (nawet babcia się martwiła, że czytałam do późna w nocy). Na półce znalazłam też kolejny numer i było jak z poprzednim. Na ogół nie czytam czasopism, ale to jest wyjątkiem. Zafascynowały mnie osoby, o których były artykuły, poruszyły świadectwa. Te teksty były umocnieniem mojej wiary. Moja rodzina jest duża, bo oprócz kochających rodziców mam sześcioro rodzeństwa. Mieszkamy w domu jednorodzinnym wraz z babcią i dziadziem, mamy do dyspozycji dwa pokoje. Rodzice budują własnymi siłami dom, bo chcą, żebyśmy mieli lepiej. Na całą rodzinę zarabia tatuś, który jest tokarzem. Jego dochody są niskie, ale wyżyć się da. Moi rodzice bardzo się kochają, kochają też mnie i moje rodzeństwo. Mówią, że gdyby nie miłość, pewnie by się poddali. Aha, zapomniałam wspomnieć, że prowadzimy niewielkie gospodarstwo rolne. Do szkoły, prócz mnie, chodzi jeszcze pięcioro mojego rodzeństwa. Starszy brat i siostra przez tydzień nauki mieszkają poza domem, a ja dojeżdżam do odległego o 25 km Sanoka. Najtrudniej jest, gdy wszyscy zjeżdżamy się do domu, bo moje starsze rodzeństwo przyjeżdża na sobotę i niedzielę ze szkoły. Chaos i zamieszanie, każdy czego innego chce, moja najmłodsza siostrzyczka – 2-letnia Agatka – piszczy z radości i wtedy się zaczyna... Czasem, gdy już mam tego dosyć, nachodzi mnie myśl: a gdyby tak było nas tylko troje (ja i moje starsze rodzeństwo)?... Wyobrażam sobie, ile miałabym miejsca, a i rodzicom by się lepiej wiodło. Na szyi noszę medalik i w zadumie, z przyzwyczajenia trzymam go blisko ust. Po takim rozmarzeniu, gdy się ocknę, całuję Maryję i Jej Dzieciątko, patrzę na swoje młodsze rodzeństwo, jak się śmieje Agatka, i karcę siebie za te okropne myśli. Dziękuję Bogu za to, że mam kogo kochać, że mam dużo rodzeństwa i że gdy jest mi źle, mam się do kogo przytulić. Mam kolegę, który jest jedynakiem i zazdrości mi mojego rodzeństwa, bo mam się z kim pobawić i porozmawiać o problemach i różnych przyjemnych sprawach, a on nie. Czasami bardzo złoszczę się na swoje rodzeństwo, kłócę się z braćmi i siostrami, ale gdy już naprawdę jest źle, biorę rower i jadę do krzyża stojącego przy drodze, żalę się Chrystusowi – i wszystko mija. Złości mnie, gdy słyszę, jak osoby z rodzin wielodzietnych narzekają na swój los, bo nie zdają sobie sprawy, że niektórzy mają jedno dziecko, a ciężko chore. Proszę Boga, abym w przyszłości i ja mogła mieć dużo zdrowych dzieci, a za to, że mam kochających rodziców i wspaniałe rodzeństwo, dziękuję Ci, Panie Jezu! Sylwia
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|