|
|||
|
Autor: ks. Mieczysław Piotrowski TChr, Kończy się Wielki Jubileusz Roku 2000. Dla wszystkich chrześcijan jest to czas szczególnej radości i dziękczynienia Bogu w Trójcy Jedynemu za dar Wcielenia Syna Bożego. Przed dwoma tysiącami lat w betlejemskiej stajence urodził się nasz Zbawiciel Jezus Chrystus. Pan Bóg stał się prawdziwym człowiekiem, wziął na siebie grzechy i cierpienia wszystkich ludzi, aby poprzez swoją śmierć i Zmartwychwstanie zgładzić wszystkie grzechy, pokonać szatana, śmierć i doprowadzić każdego człowieka do pełni szczęścia. Dla wszystkich ludzi dobrej woli jest to najważniejsze wydarzenie w historii ludzkości. Poprzez Wcielenie Bóg swoim nieskończonym miłosierdziem ogarnia wszystkich ludzi, a więc tylko z własnej winy można tej miłości nie przyjąć lub ją odrzucić.
Radość Wielkiego Jubileuszu zakorzeniona jest w pewności ostatecznego zwycięstwa Chrystusa nad wszelkim złem oraz w fakcie, że Bóg, stając się prawdziwym człowiekiem, zjednoczył się z każdą i każdym z nas. Dzięki temu każda ludzka istota ma nieskończoną godność i wartość, a gdziekolwiek cierpi człowiek, tam współcierpi z nim sam Bóg. Przez swoje Wcielenie Pan Bóg w sposób radykalny staje po stronie człowieka, a Jego wszechmoc objawia się w tym, że „do końca umiłował” (J 13, 1), dobrowolnie przyjmując cierpienie, biorąc na siebie wszystkie konsekwencje ludzkich grzechów. „On się obarczył naszym cierpieniem (...). Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich” (Iz 53, 4.6). Umierając na krzyżu, doświadczył największego cierpienia, które wyraził w słowach: „Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mk 15, 34). To właśnie Bóg-Człowiek, całkowicie niewinny, dobrowolnie doznaje największego cierpienia. Poprzez niewinne cierpienie z miłości do człowieka dokonuje odkupienia świata. Odtąd każde ludzkie cierpienie, w zjednoczeniu z Chrystusem, nie jest już karą za grzechy, lecz staje się drogą zbawienia, drogą dojrzewania do miłości, uczestnictwem w Chrystusowym dziele odkupienia. Gdziekolwiek cierpi człowiek, tam współcierpi z nim Chrystus: w obozach koncentracyjnych, gułagach, we wszystkich ludobójstwach, wojnach, holokauście narodu żydowskiego i niewolników afrykańskich, holokauście dzieci nienarodzonych, w ludziach poddanych eutanazji, w cierpiących z powodu działania sił natury i różnych chorób. Bóg współcierpi z każdym człowiekiem, ponieważ każdego kocha i pragnie doprowadzić wszystkich, poprzez nawrócenie, do pełni szczęścia. Wielki poeta francuski Paul Claudel, który nawrócił się na katolicyzm w dzień Bożego Narodzenia 1886 r., tak pisał: „Syn Boży nie przyszedł po to, by znieść cierpienie, lecz by cierpieć z nami. Nie przyszedł, by zniszczyć krzyż, lecz by na nim zawisnąć... Człowiek, który cierpi, nie jest bezużyteczny i bezczynny. On pracuje i zyskuje, nie dobra zniszczalne i względne, ale wartości absolutne i powszechne, do których dysponuje się przez cierpienie”. To jest najgłębszy powód chrześcijańskiej radości i trwałego optymizmu. Chrystus kocha nas miłością potężniejszą niż śmierć, gładzącą wszystkie grzechy; miłością, która daje radość i przedsmak nieba już tutaj na ziemi. Widziałem wielką radość w oczach umierających na raka, kiedy na krótko przed śmiercią podawałem im Jezusa w Komunii św. Byłem świadkiem wielkiej tajemnicy współistnienia z jednej strony ogromnych cierpień fizycznych spowodowanych nowotworem i równocześnie radości ze spotkania z Chrystusem w Eucharystii. Tej radości nikt nie może nam odebrać, ona trwa nawet w sytuacjach największego fizycznego cierpienia. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Stając się prawdziwym człowiekiem, Jezus jest z nami zawsze, a szczególnie w cierpieniu i śmierci, aby nas doprowadzić do pełni szczęścia. Taka jest najgłębsza prawda Bożego Narodzenia w Wielkim Jubileuszu Roku 2000. Prawdą jest sama osoba Jezusa Chrystusa. Możemy Jezusa osobiście spotkać, powierzyć Mu całe swoje życie, wraz ze wszystkimi cierpieniami duszy i ciała. W jaki sposób? Po prostu trzeba z ufnością dziecka uwierzyć w to, co On mówi do nas. Wierzyć zawsze, a szczególnie wtedy, gdy po ludzku nie ma nadziei. Takiej wiary mamy się uczyć na modlitwie od Matki Bożej. Ona jako pierwsza z ludzi w sytuacjach po ludzku beznadziejnych zawsze wierzyła i ufała Bogu. Dzięki heroicznej wierze 2000 lat temu w Jej dziewiczym łonie prawdziwy Bóg mógł stać się prawdziwym człowiekiem, aby dokonać naszego zbawienia. Przez wiarę Maryja stała się Matką Boga i naszą Matką, najpewniejszą przewodniczką na drogach wiary. Ukazuje i prowadzi nas do Jezusa żyjącego w swoim Kościele. „Od dwóch tysięcy lat Kościół jest jakby kołyską, w której Maryja składa Jezusa, aby wszystkie narody mogły Go wielbić i kontemplować. Oby dzięki pokorze Oblubienicy jeszcze bardziej zajaśniała chwała i moc Eucharystii, którą Ona sprawuje i przechowuje w swym łonie. W znaku konsekrowanego Chleba i Wina Chrystus zmartwychwstały i uwielbiony, światłość narodów (por. Łk 2, 32), objawia trwałość swojego Wcielenia. On pozostaje żywy i prawdziwy pośród nas, aby karmić wierzących swoim Ciałem i Krwią” (Incarnationis mysterium, 11). „»A Słowo stało się Ciałem« – to jest prawda o stajence betlejemskiej, ale urzeczywistnia się ona pod inną jeszcze postacią” – pisze św. Edyta Stein. „»Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne« (J 6, 54). Zbawiciel wie, że jesteśmy i pozostajemy ludźmi słabymi, zmuszonymi do codziennej walki z własną niedoskonałością, dlatego ofiarowuje nam pomoc prawdziwie boską. Tak jak nasze ciało potrzebuje chleba powszedniego, tak też życie Boże w nas domaga się również pokarmu. »Jam jest Chleb, który z nieba zstąpił« (J 6, 41). Kto Go przyjmuje jako swój chleb codzienny, w tym też codziennie wypełnia się tajemnica Bożego Narodzenia, cud Słowa Bożego, które staje się ciałem”. Niech ten cud Wcielenia, który trwa w Kościele poprzez Eucharystię, będzie źródłem niezniszczalnej radości na drogach naszego pielgrzymowania w trzecim tysiącleciu. Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|