|
|||
|
Autor: Teresa Tyszkiewicz, „Każdy rok jubileuszowy jest jakby zaproszeniem na ucztę weselną” (Incarnationis mysterium). Radość chrześcijańska to radość w Duchu Świętym. Poruszamy się i żyjemy w świecie stworzonym przez Boga i oddanym człowiekowi we władanie. Żyjemy więc otoczeni dobrem pochodzącym z rąk Boga. Święty Tomasz z Akwinu tak określa to w Sumie teologicznej: „Radość albo «szczęście» w ścisłym tego słowa znaczeniu doznawana jest wtedy, kiedy człowiek cieszy się posiadaniem jakiegoś dobra poznanego i kochanego”. Dostrzegamy więc całe dobro stworzone przez Boga jako wyraz Jego miłości do człowieka i powinniśmy cieszyć się nim, w całej prostocie serca. Paweł VI w adhortacji Gaudete in Domine mówi: „Chrześcijańska radość wymaga, aby człowiek był zdolny do korzystania z radości naturalnych”, a tymczasem dzisiaj: „Społeczność ludzka, bogata w wynalazki techniczne, mogła pomnożyć okazje do rozrywek, ale z trudem przychodzi jej rodzenie radości”. Raczej dostrzega się zniechęcenie, nudę i smutek, poczucie samotności, niespełnione pragnienie miłości i przyjaźni, lęki i pesymizm. Bóg Stwórca użycza nam radości naturalnych jako pomocy w pielgrzymce życia – „są nimi: głęboka radość z istnienia i życia, radość czystej, uświęconej miłości, radość uspokajająca, czerpana z przyrody i milczenia, radość surowej powagi, jaką rodzi dzieło dobrze wykonane, radość i przyjemność spowodowane wypełnieniem obowiązku; radość czysta, jaka płynie ze skromności służby i uczestnictwa we wspólnocie, i radość mozolna pochodząca z poświęcenia”. Można by tu dodać, że człowiek stworzony przez Boga, który ma poczucie humoru, jest uprawniony do korzystania z tego atrybutu: ciesząc się z dobrej zabawy, dowcipu, rozrywki, śmiejąc się i uczestnicząc w wesołości rodzinnej czy wspólnotowej. Człowiek wnoszący sobą atmosferę wesołości i optymizmu jest wszędzie mile widziany. To szczególny jego charyzmat, dany przez Boga. Ale i tak powszechnie aprobowane radości naturalne są coraz mniej obecne w otaczającym świecie. Może dlatego, że brak im odniesienia do źródła wszelkiego szczęścia, jakim jest Bóg? A On chce, aby radość zagościła w sercach wszystkich ludzi, więc nasze zadanie – zanieść ją innym, ale na to musimy sami być nią napełnieni. Niech mroki naszego świata „nie powstrzymują nas od mówienia o radości, od nadziei na radość, bo współcześni nam ludzie, uwikłani w biedy, potrzebują doznania radości i usłyszenia jakby jej pieśni”. Najpierw podstawowa sprawa: radość musi opierać się na pokoju, więc jest potrzebny pokój serca skierowanego do Boga, zgoda między człowiekiem a Bogiem, pokój sumienia, nawet gdy człowiek uświadamia sobie popełnione przez siebie grzechy, ale szybko chce przywrócić swą nadwątloną więź z Bogiem. Radość czystego sumienia, radość z otrzymanego przebaczenia – to świat doznań ogromnie szczęśliwych. Nie zdajemy sobie sprawy, jakim piekłem jest zaplątanie się w grzechy, niewiara w Ojca i w Jego miłosierdzie, rozpacz niemożności naprawienia zła, które się popełniło... A to jest udziałem tych, którzy nie wierzą. Autentyczna radość zawsze oparta jest na wierze, że Bóg istnieje, że z miłości do człowieka sam stał się prawdziwym człowiekiem, że ani na chwilę nie przestał się interesować jakimkolwiek z ludzi, że przez śmierć i Zmartwychwstanie ostatecznie pokonał to wszystko, co niszczy ludzką radość. Zmartwychwstały Pan jest z nami „przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). I ta radość obecności Pana zmartwychwstałego, który pokonał śmierć i szatana, trwa od blisko 2000 lat w Kościele pomimo wszystkich udręk, które na niego spadają. Radością Kościoła jest obecność w nim Jezusa Chrystusa i świętość jego dzieci. Święty Jan Ewangelista stwierdza: „Nie znam większej radości nad tę, kiedy słyszę, że dzieci moje postępują zgodnie z prawdą” (3 J, 4). Ale radość na ziemi ma swoje ograniczenia, dopiero radość życia wiecznego będzie pełnią. Świętych obcowanie w niebie jest trwaniem w radości, bo to będą wieczne gody Baranka, na które jesteśmy zaproszeni. Tylko musimy zadbać o szatę weselną. „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). W swojej nieskończonej miłości nasz Pan czasem daje odczuć przedsmak nieba. Jeżeli to są ułamki, które zawdzięczamy łaskom mistycznym, czym będzie pełnia? Radość, która gości w naszym sercu, nie może trwać w nim zamknięta. Mamy się nią dzielić jako dobrem, którego współczesny świat jest pozbawiony, bo odwrócił się od Tego, który swoim przyjściem na świat „pomnożył radość, zwiększył wesele” (Iz 9). Trzeba nam też umieć uzasadniać naszą nadzieję, że płynie ona z tego jedynego źródła szczęścia. Świat współczesny, żyjący przesytem dóbr materialnych i głodem prawdziwej miłości, zatroskany coraz bardziej o swoje zyski, stan posiadania, środowisko naturalne, bezpieczeństwo, przyszłość, nie ma już czasu i przestrzeni dla radowania się. Trzeba w nowej ewangelizacji zacząć go znowu uczyć uśmiechu – nie tego przylepionego do twarzy, ale płynącego z serca przepełnionego żywą wiarą. Trzeba przypomnieć mu od nowa, że wszelka radość i szczęście ludzkie bierze swój początek w Tym, który Jeden zna tajemnicę szczęścia, trwającego przez życie aż po wieczność. Podarować dzisiejszemu człowiekowi choć trochę tego szczęścia, mającego swój początek w Bogu – to wyświadczone wielkie dobro. Do wszystkich wierzących powinny się odnosić słowa: „O, jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna dobrej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie... Twój Bóg zaczął królować” (Iz 52, 7-8). Oby mogły zabrzmieć radosnym śpiewaniem wszystkie ruiny współczesnego świata, dzięki tej wierze na nowo obudzonej, że Bóg zaczął królować. Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|