|
|||
|
Autor: Danuta Hebda-Lis, W ostatnim numerze (9-10) Miłujcie się! opowiedziałam Wam, drodzy Czytelnicy, jak postrzegam problem antykoncepcji, i obiecałam kontynuować swoje rozważania. A zatem w tym bożonarodzeniowym wydaniu napiszę, co sądzę o zjawisku krańcowo różnym od narodzin – o aborcji. Wydawać by się mogło, że problem ten został zamknięty w ustawowym paragrafie i właściwie nie istnieje. A jednak niezmiennie, jak przed wprowadzeniem ustawy o zakazie dokonywania aborcji, przychodzą do mnie kobiety, które nie chcą urodzić „tego dziecka”. Jest mi niezmiernie trudno wytłumaczyć, że „ten człowiek” został już stworzony przez Boga do życia i wieczności. Jestem lekarzem, który nigdy nie dał skierowania na zabieg usunięcia ciąży. Zawsze powtarzam pacjentkom, że jeżeli matka i ojciec nie decydują się wychowywać swojego dziecka, to w naszych warunkach może być ono oddane do adopcji rodzinie zastępczej. Obdarowanie małżeństwa, które pragnie, a nie może mieć dziecka, jest dobrem, natomiast aborcja jest morderstwem. W chwili obecnej obserwujemy zatrważający wzrost ilości małżeństw niepłodnych. Ostatnie badania donoszą, że co 5. małżeństwo w Polsce i już co 3. w Europie nie może mieć dzieci. Niepłodność zaczyna być ogromnym problemem dla medycyny. Obecnie w Polsce obowiązuje ustawa, która nie dopuszcza do zabijania dzieci z powodu warunków społecznych, aborcja jest jednak dozwolona w przypadkach tzw. dzieci uszkodzonych i gwałtów. Nie zgadzam się na takie ustalenia. Obowiązkiem lekarza jest służyć życiu, a nie śmierci. Nie wolno nam zabijać dziecka chorego w łonie matki. Każdy poczęty człowiek jest chcianym dzieckiem Boga, a dopiero później dzieckiem rodziców i społeczeństwa, którzy nie mają prawa dokonywać selekcji ze względu na słabość czy ułomność jednostki. Przypomnijcie sobie, z jakim obrzydzeniem przyjmowaliście na lekcjach historii informacje o zwyczajach Spartan. Pan Bóg bardzo często sam rozwiązuje trudne przypadki. Miałam kiedyś taką sytuację, że podczas badania ultrasonograficznego na monitorze ujrzałam dziecko bez mózgu. Był to już 4. miesiąc ciąży, miałam więc straszny dylemat, co powiedzieć rodzicom. Zaczął się 5. miesiąc i samoistnie nastąpił poród. Był szokiem dla rodziców, choć po wyjaśnieniu potrafili zrozumieć – rzec by można – „dobrodziejstwo” przedwczesnych narodzin. Ja odetchnęłam z ulgą. Zawsze twierdzę, że pewne rzeczy trzeba zostawić Bogu, choć należy też wiedzieć, że współczesna medycyna bardzo wiele chorób leczy już z powodzeniem w łonie matki. Niektórzy teoretyzują, iż bywają przypadki, w których ciąża zagraża życiu kobiety. Każdy lekarz zajmujący się pacjentką w ciąży musi sobie zdawać sprawę, że ma do czynienia z dwoma pacjentami, których należy leczyć dopóty, dopóki pozwala na to jego wiedza medyczna. W zawodzie ginekologa-położnika pracuję już ponad 20 lat i muszę przyznać, że nie miałam sytuacji, kiedy musiałam podjąć decyzję o zabiciu dziecka dla uratowania życia matki. Rozmawiając z innymi położnikami, również nigdy nie usłyszałam o takim przypadku. Matki kalekie, chore często rodzą zdrowe dzieci. Znów posłużę się przykładem. Do mojego gabinetu przyszła wraz z ciotką 17-letnia pacjentka. Na moje pytanie o matkę starsza pani opowiedziała następującą historię. Matka tej dziewczyny jest osobą głęboko upośledzoną. Kiedy zauważono u niej ciążę (dodajmy, że pochodzącą z gwałtu), było już za późno na aborcję i dziecko – zresztą w pełni zdrowe – przyszło na świat. „Potem – kontynuuje ciotka – okazało się, że my z mężem nie możemy mieć dzieci, więc wzięliśmy dziewczynkę na wychowanie. Jest naszą adoptowaną córką, zdrową fizycznie i psychicznie. Kochamy ją i opiekujemy się nią, a ona z kolei dba o swoją chorą matkę”. Podobne przykłady mogłabym mnożyć, dlatego chciałabym Wam, drodzy czytelnicy, uświadomić, że nie ma takiej sytuacji, w której możemy sobie dać przyzwolenie na morderstwo i powiedzieć „jednemu z tych najmniejszych”: „ciebie należy zabić!”. Aborcja jest nie tylko morderstwem dziecka, ale także zniszczeniem zdrowia fizycznego i psychicznego matki. W ten sposób myślę o zespole zaburzeń psychicznych, czyli o tzw. zespole postaborcyjnym. Następuje on u kobiet (a także u lekarzy) po dokonaniu morderstwa. I znów przykład. Zostałam kiedyś wezwana do 72-letniej pacjentki, u której rozpoznano raka narządów rodnych. Kobieta opowiedziała następującą historię: W czasie II wojny światowej – będąc w 2. miesiącu ciąży i mając już trójkę dzieci – trafiła do ginekologa, który wysłuchawszy żalów o trudzie wojennego macierzyństwa – bez konsultacji z nią – dokonał aborcji. Od tamtej chwili nosi w sobie jakiś dziwny smutek, jakiś cień śmierci, żałobną pieśń, która nie pozwala jej nigdy prawdziwie cieszyć się życiem. Często myśli o swoim nie narodzonym dziecku, przedstawia sobie jego postać, gestykulację, głos. Prosiła mnie, żebym opowiadała o tym każdej planującej aborcję matce. Nie znam kobiety, która by nie rozpaczała po dokonaniu aborcji. Na zakończenie naszych rozważań powtórzmy: nie ma dzieci niechcianych, niezaplanowanych, intruzów – zagrażających życiu matki. Każdy człowiek jest zaplanowany przez Stwórcę i już w momencie poczęcia ma swoje prawa: prawo do życia, prawo do miłości i wieczności. Pan Bóg, dając nam dziecko, wybiera nas na rodziców, na przewodników, odpowiedzialnie prowadzących po ziemskim szlaku życia. Aborcja jest morderstwem i gwałtem zadanym macierzyństwu oraz ojcostwu. Danuta Hebda-Lis
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|