|
|||
|
Autor: redakcja, W ostatnim numerze Miłujcie się! zamieściliśmy świadectwo zatytułowane Opamiętajcie się!. Jego autorką jest „Nastolatka”, opowiadająca o swoich okrutnych doświadczeniach życiowych, wynikających z alkoholizmu rodziców. Niestety, przysyłając świadectwo nie podała swojego adresu. Jej wstrząsający apel spowodował prawdziwą lawinę listów od naszych czytelników, z prośbą o kontakt z autorką, oraz wiele deklaracji pomocy i modlitwy. Kochani, serdeczne „Bóg zapłać” za te pełne miłości wyrazy troski i pragnienie przyjścia z pomocą. Jesteśmy dumni z takich czytelników! Chcąc razem z Wami wyjść naprzeciw zrozpaczonej dziewczynie, postanowiliśmy opublikować fragmenty Waszych listów i zaapelować do niej: „Nastolatko”, wiele osób okazało ci miłość. Odezwij się do nas! Czekają na kontakt z Tobą wspaniali ludzie, którzy już wspierają Ciebie modlitwą! Bardzo rozumieją Twoją sytuację, bo częstokroć sami przeszli podobne „piekło”. Nie jesteś sama. Uwierz, że Pan Bóg już „działa w Twojej sprawie”, skoro napisało do Ciebie tylu czytelników. A oto fragmenty niektórych listów: * „Przeczytałam dziś Twoje świadectwo. Bardzo się wzruszyłam, chciałabym Cię poznać i jeśli to możliwe zaprzyjaźnić się z Tobą. Mam na imię Magda, mam 19 lat. Kiedyś lubiłam pić. Jak miałam 16, 17 lat piłam prawie codziennie. Podbierałam rodzicom alkohole, sama też sobie kupowałam. Wszystko się skończyło po śmierci mojej najlepszej przyjaciółki. Miała wypadek samochodowy. Po jej śmierci odnalazłam Boga, po prostu poczułam obecność Boga i zmieniło się całe moje życie. Choć nie mogę powiedzieć, że cały czas jestem aniołkiem. Pomodlę się, abyś poczuła Boga. Kochana Nastolatko! Czy chciałabyś ze mną korespondować? Bardzo chciałabym Cię poznać!!! Napisz mi proszę o sobie, co lubisz, jaką muzykę, czy lubisz czytać książki? Gdzie obecnie mieszkasz? Nie myśl, że jesteś sama. Nie myśl tak, proszę. Ja chcę Cię poznać, chcę się z Tobą zaprzyjaźnić. Może powiesz: «nie ma sensu», albo, «co ja o Tobie wiem», albo, «że piszę jak dziecko». Ale ja nie wiem, jak mam opisać to, co do Ciebie czuję. Chciałabym się też z Tobą spotkać. Jak jesteś chora, to mogę przyjechać do Ciebie! Bardzo, bardzo bym chciała, żebyś mi odpisała”. * „Nasz Pan dał mi wspaniały krzyż – guz mózgu. Mam wielu przyjaciół, ciągle spotykam nowych, wszyscy oni mobilizują mnie do pracy nad sobą i pomocy innym. Nie mam mamony, serce i rozum wystarczają mi do niesienia pomocy potrzebującym. Bardzo wzruszyło mnie wyznanie Nastolatki żyjącej w takim piekle. Czytając tekst, czułam (i czuję), że muszę napisać do Redakcji, prosząc o adres Nastolatki. Szczęść Boże! Agata”. * „Mam na imię Józef i jestem przeciętnym 22-latkiem, który ma podobne problemy życiowe, jak większość rówieśników. W tej korespondencji nie chodzi mi jednak o przedstawianie się, ale o sprawę, która dała mi wiele do myślenia. Mianowicie... Na łamach dwumiesięcznika zostało opublikowane świadectwo pewnej młodej osoby, opatrzone tytułem Opamiętajcie się!. Całe to świadectwo bardzo przemawia do czytelnika, bierze za serce i sposób, w jaki zostało napisane, świadczy z pewnością o bogatym wnętrzu autorki i o nieprzeciętnej osobowości. To nie jest wina tej istoty, że było jej dane urodzić się i wzrastać w rodzinie patologicznej. Kto wie, kim byłaby ta młoda osoba dzisiaj, gdyby dojrzewała w innych warunkach. Z pewnością nie musiałaby pisać takich świadectw jak to, o którym mowa. Czasami też – niezależnie od sytuacji życiowej – wystarczy rozmowa z drugim człowiekiem, aby zmienić bieg wydarzeń. Z rozmowy przecież rodzi się działanie. Osiemnastolatka jednak, czytamy w świadectwie, nigdy takich osób w swoim życiu nie spotkała. Dlatego apeluję do Redakcji Miłujcie się!... Może nie jest za późno, aby pomóc tej dziewczynie? Proszę Was – jeżeli to możliwe – o przesłanie mi adresu »Nastolatki«. Mniemam, że większość świadectw przychodzi do Redakcji anonimowych, jednakże za pomocą Waszego dwumiesięcznika być może można dotrzeć do tej zdesperowanej osoby. W gruncie rzeczy to Bóg nas wzywa, apeluje do nas i kieruje nami, lecz – co tu dużo mówić – posługuje się w tym ludźmi. Skoro więc tak się stało, że świadectwo tej dziewczyny przykuło mój wzrok, to coś w tym musi być. Mam nadzieję, że list nie pozostanie obojętnym i bezcelowym. Zostańcie z Bogiem w Trójcy Jedynym. Józef”. * „Chciałabym osobiście zamienić kilka słów pisemnie lub ustnie z dziewczyną, która napisała świadectwo swego życia pt. Opamiętajcie się!. Sytuacja moja i jej jest bardzo podobna. Od kilku lat modlę się (we wspólnocie i sama) o zrozumienie Woli Bożej dla mojego trudnego życia. Sądzę, że mogę podzielić się światłem, które otrzymałam, a które jest bezcennym skarbem, gdyż naprawdę pozwala mi przetrwać kolejny dzień. Nastolatko! Pamiętaj, że dom Twój i Twoje doświadczenie jest szkołą miłości w cierpieniu, odnajdywaniem Boga, czyli swego szczęścia na Krzyżu, bo Krzyż i Miłość to jedno! Uśmiechnij się tylko do swego szczęścia. Serdecznie pozdrawiam. Ela”. * „Mam na imię Agnieszka, mam 22 lata. Pochodzę z tzw. rodziny katolickiej, niestety katolicyzm mojej rodziny wyraża się tylko w nazwie. W moim domu nigdy nie było prawdziwej miłości. Do piętnastego roku życia, tak jak przystało na grzeczną dziewczynkę »z dobrej rodziny«, uczęszczałam co niedziela do kościoła i spełniałam różne inne praktyki religijne. W czwartej czy w piątej klasie podstawówki zaczęłam jeździć na rekolekcje oazowe. Ta atmosfera przyjaźni i miłości... Wszystko się jednak zmieniało, gdy wracałam do domu. Zderzenie z szarą rzeczywistością. Gdy skończyłam piętnaście lat, postanowiłam sama na własną rękę szukać tego, czego zawsze pragnęłam – miłości. Zaczęłam szukać szczęścia poza Bogiem. Poznałam nowych »przyjaciół«… Stopniowo zaczęłam palić papierosy, pić alkohol, palić trawę, zdarzyło mi się nawet kraść. I tak brnęłam, lecz ku swojemu zdziwieniu, w głębi duszy czułam się coraz bardziej nieszczęśliwa. Aż w końcu stało się coś, co spowodowało, że powoli zaczęłam wracać – jak się to mówi – na ścieżki Pana. Na początku szło mi to opornie, lecz później stopniowo, powoli... Zaczęłam się modlić, czasem bez większego przekonania. Teraz mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że kocham modlitwę! I nie wyobrażam sobie życia bez niej. Zaczęłam chodzić do kościoła na Mszę św., na początku w niedziele i święta, teraz w miarę możliwości każdego dnia. I z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że kocham Mszę! Staram się także adorować Jezusa w Najświętszym Sakramencie (to bardzo pomaga, myślę, że w każdych okolicznościach). Bardzo bliski stał mi się obraz »Jezu, ufam Tobie« i koronka do Miłosierdzia Bożego. W tym wszystkim pomógł mi jeden człowiek (ksiądz), którego do końca życia nie zapomnę. To tyle o mnie. Teraz zastanawiasz się pewnie, po co Ci o tym wszystkim piszę. A mianowicie chciałabym Ci podziękować za Twoje świadectwo i powiedzieć, że odwaliłaś kawał dobrej roboty. Chciałabym także, abyś wiedziała, że od dnia, w którym przeczytałam Twoje świadectwo, odmawiam w Twojej intencji jedną dziesiątkę różańca (część trzecią – chwalebną, tajemnicę czwartą: Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny). Jeśli chcesz – odpisz”. * „Opamiętajcie się! to artykuł, który czytałam wiele razy i w trakcie każdego czytania wylewałam morze łez, to bolało... Nie wiem, czy będzie to realne, ale bardzo pragnęłabym nawiązać kontakt, chociaż listowny, z »Nastolatką«. Chciałabym powiedzieć jej, że od dzisiaj nie jest już sama, że jednak na tym świecie żyje ktoś, kto bardzo przejął się jej losem i dla kogo stała się bardzo ważna. I mimo że nigdy jej nie widziałam ani jej nie poznałam, mogę śmiało powiedzieć, że ją bardzo kocham, bo kocham Jezusa, a On mieszka w każdym człowieku. Ania”. * „Jestem do głębi poruszona świadectwem »Nastolatki«. Jest to dramatyczne wołanie o pomoc. Nie wiem, czy (z Bożą pomocą) zdołałabym, ale wiem, że bardzo pragnę wyjść naprzeciw jej oczekiwaniom. Służę tej osobie – jeśli tylko zechce – pomocą w każdym zakresie. Dlatego proszę, by przełamała się i skontaktowała się ze mną. Mam za sobą wiele strasznych doświadczeń, przez które jednak – również dzięki pomocy ludzkiej – mogłam mimo wszystko doświadczyć miłości i miłosierdzia Boga. Znam stan, kiedy się tego długie lata nie zaznaje, rozumiem, co to znaczy nie być przez nikogo kochanym, rozumiem, jaką męką jest wtedy żyć. Nie mogę znieść tego, że ta dziewczyna jeszcze w tym stanie jest – a ja już nie. Dlatego bardzo, bardzo gorąco ją proszę, by odezwała się do mnie. Spróbuję, nie gwarantuję, ale spróbuję pokazać jej miłość Boga, tak jak i mnie to pokazał pewien człowiek. Tymczasem noszę ją w sercu i oddaję tę »Nastolatkę« Bogu przez wstawiennictwo Maryi. Szczęść Boże! Ola”. Nastolatko, odezwij się! Napisz do redakcji, podaj adres. Patrz, ilu masz już przyjaciół. Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|