|
|||
|
Autor: ks. Andrzej Trojanowski TChr, „Eucharystia sama w sobie jest największym cudem” – powtarzał św. Tomasz z Akwinu. Lecz ten najwspanialszy z cudów kryje w sobie tajemnicę, która całkowicie umyka naszym zmysłom: wzrokowi, smakowi, dotykowi... Pomimo wyjaśnień najmądrzejszych teologów obecność Boga w Eucharystii pozostaje dla nas tajemnicą wiary, która przerasta naturalne możliwości rozumu. Bóg tak wielki i tak mały chleb! Stworzyciel wszystkiego ukryty pod zasłoną odrobiny stworzenia! Jak pojąć ten jedyny w swoim rodzaju cud, który dokonuje się w momencie konsekracji chleba oraz wina?
Jeden z biskupów francuskich, głosząc katechezę na Światowych Dniach Młodzieży w Paryżu (1997), powiedział: „Czytam Pismo św. w sposób zwyczajny. Przecież wszyscy mamy prawo do zwyczajnej lektury Biblii. I tak oto czytam następujące słowa: »To jest Ciało Moje«. Czytam i wierzę. Nauka o eucharystycznej obecności Chrystusa mogłaby zapełnić wiele ksiąg, jednak wszystko mieści się w tym jednym zdaniu: »To jest Ciało Moje«. Zdaniu temu towarzyszyć może tylko jedno wyznanie: »Wierzę!«. Tyle powinno wystarczyć. Jezus jest tu, prawdziwie obecny na ołtarzu. Jest z nami po wszystkie dni, w swojej Eucharystii”. Czasami jednak nasza wiara w rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii przeżywa rozmaite kryzysy. W swoim współczuciu dla naszej słabości Bóg daje nam swe znaki w postaci cudów eucharystycznych. Nie po to, aby wiarę zastąpić empiryczną pewnością, lecz aby ją natchnąć do większej aktywności. Rozmaite cuda eucharystyczne znane są już Kościołowi pierwszych wieków. U św. Cypriana z Kartaginy († 258) znajdujemy historię o kobiecie, która składała ofiary pogańskim bożkom. Kiedy powróciła do swego domu i otwierała naczynie, w którym przechowywała Eucharystię, wydobył się z niego ogień. Z późniejszych czasów pochodzi historia z życia pierwszego patriarchy Wenecji, którym był św. Lorenzo Giustiniani. Kiedy celebrował pasterkę w katedrze św. Piotra w Castello, ujrzał, zaraz po przeistoczeniu, Dzieciątko Jezus w Hostii. Dodajmy, że bł. Angela z Foligno i św. Faustyna doznały podobnych przeżyć. Bardzo spektakularny cud miał miejsce za pontyfikatu Grzegorza Wielkiego. W momencie kiedy papież rozdawał Komunię św., zbliżyła się pewna kobieta i roześmiała się w głos. Papież odmówił udzielenia jej Komunii św. i, po zakończeniu liturgii, zażądał od nieznanej publicznego wyjaśnienia powodu takiego zachowania. Kobieta rzekła: „Śmiałam się wtedy, gdy usłyszałam, że jest to Ciało Chrystusa. Przecież to ja sama wyrobiłam ten chleb moimi własnymi rękoma!”. Papież Grzegorz ukląkł i zwrócił się do wszystkich obecnych, aby modlili się o wiarę dla kobiety. Nieoczekiwanie Hostia, która spoczywała na ołtarzu, zamieniła się w autentyczne ciało. Ujrzawszy je, kobieta doznała nagłego nawrócenia. Cud w Lanciano, we Włoszech, należy z pewnością do najbardziej znanych. Anonimowy mnich z VIII wieku, odprawiając Mszę św., zaczął wątpić w rzeczywistą obecność Chrystusa w konsekrowanym chlebie i winie. Nagle ujrzał Hostię zmieniającą się w Ciało, a wino w Krew. Święta Krew, która w swej zakrzepniętej postaci tworzy pięć nieregularnych bryłek, do dziś jest przechowywana i czczona w świątyni. Przez dwanaście wieków nie podległa ona nawet najmniejszemu zepsuciu. Ta wyjątkowa i bulwersująca ludzką logikę relikwia nieraz stawała się obiektem analiz ze strony uczonych. Badania z początku lat siedemdziesiątych przyniosły następujące rezultaty: Ciało i Krew są prawdziwie ciałem i krwią ludzką. Pochodzą one od tej samej osoby, mającej grupę krwi AB (krew na Całunie Turyński jest tej samej grupy). Proteiny w krwi są rozmieszczone w sposób normalny i w stosunku identycznym do tego, który występuje w każdej zdrowej krwi ludzkiej. Natura cudu w Lanciano pozwala go powiązać z cudem w Ratyzbonie. Na miejscu, gdzie kiedyś kapłan, śpieszący się do chorego, wywrócił naczynie z Najświętszym Sakramentem, pobożni wierni wznieśli kościół. Inny ksiądz, który w 1250 r. odprawiał w tym kościele Mszę św., zwątpił w obecność Chrystusa w postaciach eucharystycznych. „Czy to możliwe, aby słowa, wypowiedziane przez człowieka, dokonały przemiany wina w Krew Pańską?” – pytał. Sparaliżowany wątpliwościami i lękiem, wahał się unieść kielich. Naraz z wielkiego krucyfiksu znad tabernakulum Chrystus wyciągnął swą rękę w kierunku kapłana, przejął od niego kielich i uniósł go w górę. Wierni padli na kolana, a wraz z nimi i kapłan, który ze łzami adorował Krew Pańską. Beatyfikowany 3 września 2000 r. papież Pius IX zachęcał wiernych do szczególnego kultu Najświętszego Sakramentu we francuskiej miejscowości Faverney. Otóż w nocy z 25 na 26 maja 1608 r. tysiące wiernych było świadkami sprzecznego z prawami natury zjawiska. Miejscowi benedyktyni postanowili mianowicie wprowadzić w parafii praktykę czterdziestogodzinnej adoracji. Jean Garnier, jeden z parafian, jako ostatni opuścił świątynię, przed północą. Kiedy powrócił około trzeciej nad ranem, w miejscu monstrancji ujrzał dogorywający już ogień. Wypalone do końca świece zaprószyły ogień, który strawił obrus oraz inne przedmioty liturgiczne na ołtarzu. Ponad płomieniami, zawieszona w powietrzu, unosiła się monstrancja z Hostią. W ciągu 33 godzin trwania cudu 10 tysięcy wiernych przyszło pokłonić się Chrystusowi w Eucharystii. Nazajutrz monstrancja sama spoczęła na korporale, rozłożonym na blacie przypalonego ołtarza. Miejscowy biskup uznał prawdziwość cudu w 1608 r. W 1732 r. w La Scali, w czasie wystawienia Najświętszego Sakramentu, siostry zakonne ujrzały w Hostii krzyż: najpierw czarny, potem o kolorze krwi, a następnie biały. W końcu przed ich oczyma pojawił się wizerunek Zbawiciela na krzyżu, a także widok kamienistej góry oraz narzędzi Męki. Dwa miesiące później św. Alfons Liguori wybitny teolog i założyciel Zgromadzenia Ojców Redemptorystów, osiedlił się w tym mieście wraz ze swymi towarzyszami. Pierwsze trzy dni swego pobytu mężczyźni postanowili spędzić przed Najświętszym Sakramentem w kaplicy u sióstr. W związku z tym wydarzeniem św. Alfons wybrał jako herb nowego zgromadzenia krzyż, któremu towarzyszą narzędzia męki Pańskiej. Dodajmy, że w naszym stuleciu miały miejsce dwa cuda eucharystyczne o podobnym charakterze: w Saint-André-de-la-Réunion (1905) oraz w Castelnau-de-Guers (1974). W obydwu przypadkach wierni oglądali Oblicze Chrystusa w miejsce białej Hostii. Niektórym ludziom tego rodzaju wizje zostają udzielone jako łaska, dzięki której rozpoczyna się ich droga wiary w Bóstwo Jezusa Chrystusa. Przytoczmy świadectwo pewnego Żyda, który swemu arcybiskupowi – św. Tomaszowi de Villeneuve († 1555) – opowiedział następujące doświadczenie: „Któregoś dnia odbywałem podróż wraz z przyjacielem, moim rówieśnikiem. W czasie drogi rozmawialiśmy na temat osoby Mesjasza, którego jeszcze oczekiwaliśmy. Zapłonęło w nas gorące pragnienie ujrzenia Go. Ach, jakże bylibyśmy szczęśliwi, gdybyśmy mogli oglądać Go na własne oczy! Nastała noc, a myśmy dalej prowadzili rozmowę na ten temat. Nagle ujrzeliśmy na niebie wspaniałą światłość. Przypominając sobie słowa mojego ojca, że czasami otwiera się niebo i wtedy można uprosić u Boga oczekiwaną łaskę, upadliśmy obydwaj na kolana i z całą pobożnością, na jaką było nas stać, prosiliśmy Pana o ukazanie nam Mesjasza. Wtem ukazał się na niebie błyszczący kielich z Hostią, w takiej samej formie jak podczas katolickiej Mszy. Najpierw bardzo wystraszyliśmy się tym widzeniem, lecz po paru chwilach przerażenie nas opuściło i zaznaliśmy wielkiej pogody oraz radości ducha. Nasze wnętrza przeniknęło światło i zostaliśmy napełnieni jakimś głębokim zrozumieniem tych spraw. Z serca składaliśmy Bogu dzięki. Przy najbliższej okazji przyjąłem chrzest w Kościele katolickim i przyjąłem Jezusa jako mego Zbawiciela”. Eucharystia dokonuje również cudów niewidzialnych dla oczu, lecz ewidentnych dla ludzkiego serca. Tak można by określić rzeczywistość niezliczonych nawróceń, jakie nieustannie dokonują się w ciszy przed tabernakulum w kościołach na świecie. W języku francuskim istnieje książka na temat plejady wybitnych intelektualistów naszego wieku, których droga od ateizmu do wiary rozpoczęła się właśnie poprzez kontakt z Jezusem w Eucharystii. Często były to spotkania przedziwne, po ludzku przypadkowe, jak to, które miało miejsce w życiu Andrégo Frossarda – młodego ateisty, syna pierwszego sekretarza Francuskiej Partii Komunistycznej. Wchodząc ze zwykłej ciekawości do pewnego kościoła, ujrzał nad głównym ołtarzem ozdoby i świeczniki, nad którymi dominował metalowy krzyż, a pod nim biały okrąg. „Nigdy dotąd – wspomina Frossard – nie widziałem wystawionej monstrancji ani Hostii, i wtedy nie miałem pojęcia, że znajdowałem się wobec Najświętszego Sakramentu. Znaczenie tego wszystkiego było mi obce. To właśnie wtedy zaczęła się lawina wydarzeń. Nie mówię, że niebo otworzyło się: ono się rozdarło, gwałtownie uniosło! Cichy blask... Pewność Boga... Erupcja światła, radosne utonięcie... Wszystko to zdominowane przez obecność Tego, którego Imienia nie potrafię wypowiadać bez lęku o urażenie Jego delikatnej miłości; Tego, przed którym mam szczęście stać jako dziecko, któremu wszystko przebaczono: jestem katolikiem!”. W ostatecznym rozrachunku tylko i wyłącznie dzięki wierze możemy stanąć przed białą Hostią i z głębi serca wyznać: „Prawdziwie Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego!”. Istnieje również jeden najtrwalszy fundament naszej wiary w Eucharystię, którym jest słowo Chrystusa w Wieczerniku: „To jest Ciało moje; to jest Krew moja”. Wierzymy przede wszystkim i nade wszystko dlatego, że Jezus tak powiedział – Ten, który jest jedyną Prawdą. Jeśli szukamy najpewniejszego oparcia dla naszej wiary, to jest nim właśnie Słowo Pana, wypowiedziane w Wielki Czwartek. Kościół od samego początku zdawał sobie sprawę, że jedynym warunkiem ocalenia wiary w Eucharystię przed zawirowaniami ludzkich doktryn i ideologii jest ufne przylgnięcie sercem i umysłem do Prawdy słów Chrystusa. Wiara otwiera drogę rozumowi, który po swojemu uzasadnia to, w co najpierw uwierzyliśmy sercem. Jeśli ufną, wręcz dziecięcą (w sensie ewangelicznej prostoty) wiarę w Eucharystię można by nazwać ubóstwem – to ubóstwo to stanowi największe bogactwo ludu Bożego, zgromadzonego wokół Eucharystii. Dlaczego ubóstwo? Ponieważ naszej wierze wystarcza to, co powiedział Chrystus. „Niech nikt się nie łudzi” – upominał chrześcijan św. Ignacy Antiocheński w II w. „Nawet istoty niebieskie, aniołowie w chwale oraz moce widzialne i niewidzialne wydają się na sąd, jeśli nie wierzą w Ciało Chrystusa. Jakże wielką wartość ma nasza wiara w Eucharystię, skoro wprawia ona w zachwyt samego Boga!”. „Kiedy pogrążałam się w modlitwie – pisze siostra Faustyna w swym Dzienniczku – na miejscu monstrancji widziałam chwalebne oblicze Pana i powiedział mi Pan: Co ty widzisz w rzeczywistości, inne dusze widzą przez wiarę. O, jak bardzo mi jest miła ich wielka wiara”. ks. Andrzej Trojanowski TChr Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|